Zwyżki krajowych wskaźników może nie wyglądały zbyt efektownie, ale to wystarczyło, by ustanowić nowe rekordy trwającej hossy. WIG20 finiszował 0,2 proc. na plusie, kończąc sesję tuż poniżej psychologicznej bariery 2200 pkt. Z kolei WIG zyskał nieco ponad 0,4 proc., a cały lipiec zakończył 7,5 proc. zwyżką i jest już najwyżej od stycznia 2022 r.

Do większych zakupów nie zachęcały zagraniczne parkiety, gdzie główne indeksy najwyraźniej złapały zadyszkę na finiszu najbardziej udanego w tym roku miesiąca pod względem stóp zwrotu. Pozytywne zachowanie warszawskiej giełdy kontrastowało z kolorem czerwonym obecnym na większości zachodnioeuropejskich rynkach akcji. Pozytywnie wyróżniały się za to parkiety a naszego regionu, gdzie handlujący inwestorzy wykazywali większą ochotę do kupowani akcji.

W Warszawie zainteresowaniem kupujących cieszyły się tylko wybrane spółki z indeksu WIG20. Lokomotywami poniedziałkowych wzrostów w tym segmencie były walory KGHM oraz Orlenu. Temu pierwszemu mocno sprzyjały rosnące ceny miedzi, dla której lipiec jest najbardziej udanym miesiącem od początku tego roku. Z kolei płocki koncern był beneficjentem odbicia na ryku ropy naftowej , która kontynuowała zeszłotygodniowe zwyżki i jest już notowana najwyżej od kwietnia br.. Kupujący pojawili się także na papierach największym banków Pekao i PKO BP, które kontynuowały dobrą passę z zeszłego tygodnia. Natomiast na celowniku sprzedających znalazły się akcji Dino, notując piątą spadkową sesje z rzędu. Tym razem straciły prawie 3 proc. Chętnie pozbywano się także walorów PZU i Santandera.

Spółki notowane na szerokim rynku radziły sobie ze zmiennym szczęściem. Wyraźnie lepiej wypadły mocno rozchwytywane średnie firmy z indeksu mWIG40, gdzie prym wiodły akcje CCC, CI Games i Tauronu. Warto docenić, że w skali całego miesiąca segment ten zyskała blisko 10 proc. zostawiając wyraźnie w tyle zarówno duże, jak i małe spółki.

Polska waluta nowy tydzień rozpoczęła od lekkiego umocnienia względem najważniejszych walut, czemu sprzyjają czynniki globalne. Późnym popołudniem za euro płacono ok. 4,40 zł, co jest poziomem nienotowanym od prawie trzech lat, frank szwajcarski kosztował ok. 4,60 zł, a dolar 3,99 zł.