Jarosław Niedzielewski, Investors TFI
Wygląda na to, że wrzesień będzie jednak najgorszym miesiącem w roku, gorszym nawet od sierpnia. W ubiegłym miesiącu po silnym spadku rynek zdołał się odbić i WIG stracił 11 proc . Na dzień dzisiejszy wrześniowa strata to ponad 12 proc. Niestety w czwartek rano KGHM, który ma największy udział w WIG20 wybił się z miesięcznego trendu bocznego dołem, co spowodowało „Armagedon" na tym papierze. Główną przyczyną był oczywiście wzmacniający się indeks dolarowy, który wpłynął na spadki na cenach miedzi. Wszystkim przypomniał się teraz okres lipiec – październik 2008 roku kiedy to KGHM spadł ze 100 do 20 złotych. Zakładając zarówno scenariusz krachu jak i bessy spadki powinny zakończyć się w ciągu 1 -2 tygodni i znieść kolejne 10 proc. wartości indeksów. W przypadku koncepcji krachu, którą zakładam, będzie to ostatni spadek i rynki zaczną powoli się podnosić do końca roku. Jeżeli mamy do czynienia z bessą to po październikowym, krótkim odreagowaniu powrócimy do spadków.
Sebastian Buczek, prezes Quercus TFI
Najbliższe tygodnie upłyną zapewne na dalszych próbach opanowania kryzysu przez polityków i banki centralne. Ci pierwsi na razie zapewniają, że miejsce Grecji jest w strefie euro, chociaż zdrowy rozsądek podpowiada, że opuszczenie przez ten kraj unii walutowej pozwoliłoby odżyć tamtejszej gospodarce, a jednocześnie umocniłoby samą strefę euro (czyli obie strony byłyby wygrane). Być może powodem takiego nieustępliwego podejścia polityków jest obawa o to czy kilka kolejnych krajów nie poszłoby śladami Grecji. A to oznaczałoby już znaczne uszczuplenie składu i znaczenia strefy euro. Z drugiej strony przed nielada dylematem stoją Niemcy. Zgodzić się na euroobligacje, czy nie – oto jest najważniejsze dziś pytanie. I znowu rozsądek podpowiada, że lepiej byłoby się nie zgadzać.
Reasumując, jeśli faktycznie od połowy bieżącego roku jesteśmy w bessie, to za nami dopiero pierwsza fala spadków. Obecna konsolidacja może jeszcze trochę potrwać. Pojawiają się nawet głosy optymistyczne, dające nadzieję na całkiem udany IV kwartał. Ale kolejna fala wyprzedaży – przy założeniu, że mamy bessę – byłaby tylko kwestią czasu.
Adam Zaremba, Idea TFI
Na krajowej giełdzie traciły w czwartek przede wszystkim duże spółki, czemu towarzyszyło osłabienie złotego i wzrost rentowności krajowych obligacji skarbowych. Wskazuje, to że wycofują się przede wszystkim inwestorzy zagraniczni. Na całym świecie wyraźnie wzrosła awersja do ryzyka, a dodatkowo inwestorzy obawiają się o koniunkturę na świecie, czego dowodem są spadki surowcowych papierków lakmusowych globalnej gospodarki – miedzi i ropy.
Wydawało się, że po wczorajszej informacji Fed giełdy powinny podskoczyć jak po kokainie. Tak się jednak nie stało, gdyż inwestorzy bardzo uważnie wsłuchali się w to, co powiedział Fed. Po pierwsze, rynek spodziewał się operacji na poziomie 300 mld USD. Wprawdzie Fed zadeklarował więcej (400 mld USD), jednak jednocześnie oświadczył, że nie będzie reinwestował zapadających obligacji hipotecznych na rynku obligacji skarbowych, jak to czynił dotychczas. Fed obawia się rosnących spreadów na rynku papierów hipotecznych, więc będzie je reinwestował właśnie tam. Oznacza to, że zakupy papierów skarbowych zmniejszą się o około 15 mld USD miesięcznie. Biorąc pod uwagę, że operacja twist potrwa około 9 miesięcy, daje to 135 mld USD mniejsze zakupy podczas jej trwania. W rezultacie, FED skupi łącznie nie 300 mld USD obligacji, jak się spodziewano, a około 265 mld USD. Po drugie wreszcie, FED wyraził zaniepokojenie, że z amerykańską gospodarką jest coraz gorzej. W rezultacie, prawdopodobieństwo recesji w USA w 2012 można szacować na ok. 40 proc.