Z pewnością nie tak wyobrażali sobie inwestorzy zakończenie tygodnia na europejskich giełdach. Piątkowa sesja została bowiem zdominowana przez niedźwiedzie. Ich przewaga zarysowała się już w pierwszych fragmentach handlu. Spadki na zachodzie Europy przekraczały ponad 1 proc. Na tym tle Warszawa prezentowała się naprawdę nieźle. WIG20 zaczął dzień 0,2 proc. pod kreską.
Ci, którzy liczyli, że w kolejnych fragmentach dnia popyt spróbuje ataku, musieli się jednak obejść smakiem. Z każdą godziną handlu spadki w Europie były bowiem coraz głębsze. Co ciekawe GPW pozostawała odporna na te ruchy. Od początku dnia było jednak wiadomo, że momentem kulminacyjnym notowań będzie publikacja danych ze Stanów Zjednoczonych. Z dużej chmury mały deszcz. W sierpniu stopa bezrobocia w Stanach Zjednoczonych wyniosła 5,1 proc. podczas gdy eksperci oczekiwali odczytu na poziomie 5,2 proc. Z kolei liczba miejsc pracy w sektorach pozarolniczych w Stanach Zjednoczonych w sierpniu wzrosła o 173 tys. Wynik ten okazał się słabszy od oczekiwań ale przynajmniej zaraz po danych nie miało to wpływu na rynek. Rynek informacje te przyjął ze stoickim spokojem.