Stały dochód z takich papierów, bez względu na panującą koniunkturę na giełdzie, był nierzadko wyższy niż zyski z obligacji czy lokat bankowych. Z samej dywidendy można było wyciągnąć nawet kilkadziesiąt procent zysku, biorąc pod uwagę firmy regularnie dzielące się zarobkiem w ciągu kilku ostatnich lat.
Eksperci zwracają uwagę na pewną zależność, z której wynika, że akcje spółek regularnie dzielących się zyskami ze swoimi akcjonariuszami często zachowywały się znacznie lepiej niż rynek. – Z reguły są to dobrzy jakościowo emitenci. Sam fakt wypłaty dywidendy świadczy o dobrej kondycji finansowej przedsiębiorstwa oraz o gotówkowym charakterze zysków generowanych przez nie. Dlatego w dłuższym terminie, który bardziej obiektywnie i fundamentalnie weryfikuje wartość akcji, często spółki dywidendowe należą do liderów pod względem stóp zwrotu. Tendencję tę potwierdza historia dla rynków zagranicznych, gdzie zakres danych obejmuje dziesiątki lat – zauważa Tomasz Manowiec, zarządzający Noble Funds TFI.
Nie bez znaczenia jest również mniejsze ryzyko kryjące się za inwestycją w papiery emitentów, których stać na wypłatę z wypracowanych zysków. Na dywidendę pozwalają sobie z reguły podmioty o stabilnej sytuacji rynkowej i finansowej, których wyniki są powtarzalne.
Czytaj więcej w „Parkiecie"