W ramach budżetu 2014–2020 Polska ma otrzymać z Unii Europejskiej ok. 105,8 mld euro. To nominalnie o 4,3 mld euro więcej niż w poprzednim rozdaniu, ale w stosunku do wartości naszego PKB – mniej o ok. 0,6 pkt. proc. – szacuje PKO BP. W latach 2007-2013 unijna pomoc wynosiła 3,8 proc. naszego PKB, w latach 2014–2020 może to być 3,2 proc. (przy założeniu, że nie będzie silnego spowolnienia).
– Fundusze UE nadal będą miały pozytywny wpływ na tempo rozwoju gospodarczego, ale będzie on nieznacznie mniejszy niż w ostatnich latach – mówi Piotr Pękała, ekonomista PKO BP.
Z taką tezą zgadza się Tomasz Kaczor, główny ekonomista BGK. – I nie chodzi tylko o niższą wartość pomocy w stosunku do PKB. Istotny jest także fakt, że największe luki cywilizacyjne już zostały zasypane. Inaczej mówiąc, budowa kolejnej trasy szybkiego ruchu nie przyniesie takich samych efektów dla wzrostu jak budowa tej pierwszej, najbardziej potrzebnej drogi – komentuje Kaczor. – Trzeba też brać pod uwagę kwestię amortyzacji. Infrastrukturę, którą wybudowaliśmy dzięki poprzednim dwóm unijnym budżetom, teraz trzeba utrzymać, co może zmniejszać potencjał inwestycyjny, np. w samorządach – dodaje Kaczor.
PKO BP przeanalizował też, jak napływ unijnych funduszy może wspierać gospodarkę w poszczególnych latach. W okresie 2014–2016 wpływ funduszy UE na wzrost gospodarczy w Polsce będzie dodatni i wyniesie ok. 0,5–1,0 proc. PKB, ze szczytem w 2015 r. – plus 1 pkt proc. (dla porównania, w dotychczas rekordowym pod tym względem 2006 r. było to plus 2,4 pkt proc.).
Po 2016 r. wpływ europomocy na wzrost PKB stanie się już negatywny. – Oznacza to, że udział funduszy UE w PKB w kolejnych latach będzie malał. Przykładowo, jeśli w danym roku wynosił 2 proc., a w kolejnym 1,5 proc., to ich wkład wynosi minus 0,5 pkt proc. – wyjaśnia Michał Rot z PKO BP. Jego zdaniem, z podobną sytuacją zetkniemy się też w latach 2012–2013 r.