Analizy resortu rozwoju wskazują, że to dzięki środkom europejskim notujemy wyższy wzrost gospodarczy niż w Unii Europejskiej. Zasługa funduszy to także złagodzenie skutków kryzysu gospodarczego, prognozowany poziom inwestycji w 2014 r. wyższy o 30 proc. niż w scenariuszu bez funduszy i wyższe zatrudnienie w populacji 15 – 64 lat (na poziomie 64 proc., a więc ok. 1,5 – 3,5 pkt proc. wyższe niż bez dotacji).
– Już dziś możemy mówić o pierwszych wymiernych efektach wsparcia europejskiego. Skracamy dystans dzielący nas od najzamożniejszych państw Unii. Postęp Polski w porównaniu z krajami UE mierzony zmniejszającym się dystansem do średniego poziomu PKB na mieszkańca wyniósł w latach 2003 – 2009 aż 11,9 pkt proc. – mówi „Rz” Waldemar Sługocki, wiceminister rozwoju regionalnego. – A apogeum transferów z UE nastąpi w okresie 2011 – 2012. Dopiero potem odczujemy największe efekty – dodaje Sługocki.
– Wpływ funduszy w Polsce jest bardzo widoczny, nie tylko na poziomie makroekonomicznym, ale przede wszystkim na poziomie lokalnym i regionalnym, gdzie projekty unijne, szczególnie infrastrukturalne, są wszechobecne. Dzięki funduszom przechodzimy też łatwiej przez okres spowolnienia gospodarczego – komentuje Jerzy Kwieciński, wiceprezes Europejskiego Centrum Przedsiębiorczości. Według Marzeny Chmielewskiej, dyrektora Departamentu Europejskiego w Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan, fundusze przełożyły się na wzrost wydatków prorozwojowych w strukturze budżetów instytucji publicznych. – To jednak wciąż efekty popytowe. Na rynek systematycznie i szerokim strumieniem trafiają pieniądze na kolejne zakupy. Jeśli strumień wyschnie, dosyć szybko mogą zniknąć też pozytywne efekty makro-ekonomiczne – podkreśla Chmielewska. Według Instytutu Badań Strukturalnych, jeśli po roku 2015 funduszy zabraknie, to w 2020 r. nasz PKB na głowę będzie tylko o 2 proc. wyższy niż w scenariuszu, w którym Polska nie korzysta w ogóle z funduszy. – Jeśli inwestycje finansowane z funduszy nie będą miały trwałego wpływu na gospodarkę i społeczeństwo, to efekt, jaki dzięki nim osiągniemy, dziś całkiem imponujący, może być krótkotrwały i ulotny – dodaje Chmielewska.
Przed nadmiernym optymizmem przestrzega też Danuta Jabłońska, prezes Grupy Doradczej BDKM. – Konkurencyjność polskiej gospodarki jest ciągle nikła. Największe bolączki to wciąż niska i powoli wzrastająca wydajność pracy, malejąca przewaga konkurencyjna, jaką dawały nam do tej pory niższe koszty pracy, bardzo niskie i wzrastające wolno nakłady na działalność innowacyjną oraz spadek udziału przedsiębiorstw innowacyjnych wśród ogółu firm – wskazuje.
[i]Masz pytanie, wyślij e-mail do autora[mail=a.osiecki@rp.pl]a.osiecki@rp.pl[/mail][/i]