Sąd Najwyższy w kwietniu wydał orzeczenie w sprawie dwóch osób mających hipotekę frankową, które skutkowało usunięciem mechanizmu indeksacyjnego, uznanego za klauzulę abuzywną, z umowy. De facto przewalutowanie hipoteki na złote przy utrzymaniu oprocentowania w szwajcarskiej walucie (CHF LIBOR). Zdaniem sądu umowa może istnieć bez mechanizmu indeksacyjnego, więc nie została rozwiązana ani nie szukano innego mechanizmu.
Kredyt jak marzenie
Taki kredyt byłby bardzo korzystny dla klientów, bo CHF LIBOR wynosi od lat ok. -0,75 proc., zaś polski WIBOR ok. 1,7 proc. Najlepiej zobrazować potencjalne skutki takich wyroków na przykładzie. - Weźmy pod uwagę kredyt zaciągnięty w połowie 2008 r., a więc wtedy, gdy helwecką walutę można było kupić za około dwa złote. Był to najgorszy moment, aby kredyt we franku zaciągnąć, bo mające niebawem nadejść umocnienie się szwajcarskiej waluty doprowadziło do skokowego wzrostu raty. Szybko okazało się, że to kredyt złotowy potrafi być tańszy niż walutowy – mówi Bartosz Turek, główny analityk HRE Investments.
Przyjmuje, że modelowy kredytobiorca zaciągnął wtedy dług o wartości 300 tys. złotych na 30 lat. Gdyby pieniądze te pożyczyć w ramach kredytu we franku szwajcarskim z marżą na poziomie 1,2 proc., to do dziś kredytobiorca oddałby do banku około 239 tys. złotych, a do spłaty pozostałoby jeszcze około 398 tys. zł – wynika z szacunków HRE Investments.
Pod tym względem w znacznie lepszej sytuacji byłby ktoś kto zadłużył się 11 lat temu w rodzimej walucie. W międzyczasie musiałby oddać do banku 198 tys. zł (w tym odsetki w kwocie prawie 126 tys.), a do spłaty zostałoby około 228 tys. zł. Zakładamy przy tym, że w 2008 r. kredyt był zaciągnięty z korzystną marżą na poziomie 1 proc.