Rektorzy czołowych uczelni ekonomicznych w Polsce przedstawili swoje stanowisko dotyczące problemu hipotek frankowych. Piszą, że w gospodarce wolnorynkowej wielu Polaków nauczyło się korzystać z nadzwyczajnych możliwości stwarzanych przez rynek, ale nieodłącznym czynnikiem codzienności stało się ryzyko.
„Pomimo kosztownych doświadczeń wynikających z wysoce ryzykownych czy wręcz spekulacyjnych decyzji alokacyjnych bądź inwestycyjnych (np. Bezpieczna Kasa Oszczędności, Bank Staropolski, Amber Gold, BS w Wołominie czy SKOK Wołomin) nadal nie brakuje chętnych do podejmowania podobnych, z nadzieją na nadzwyczajne korzyści. Do tego typu zachowań można zaliczyć również zaciąganie kredytów mieszkaniowych denominowanych lub indeksowanych do waluty obcej, przez osoby zwane potocznie frankowiczami. Od samego początku ich zobowiązania miały w sobie skumulowane ryzyko kredytowe i walutowe. Nie bez znaczenia dla oceny sytuacji tych kredytobiorców jest ich ówczesny status edukacyjno-zawodowy i zdolność zrozumienia ryzyka" – piszą rektorzy Szkoły Głównej Handlowej oraz Uniwersytetów Ekonomicznych w Poznaniu, Krakowie i Wrocławiu.
Powołują się na publikacje, z których wynika, że 70 proc. frankowiczów miało wyższe wykształcenie, a znaczna ich część zaciągała kredyty nie na zaspokojenie własnych potrzeb mieszkaniowych, ale w celach inwestycyjnych. Dane Biura Informacji Kredytowej wskazują jednak, że 95 proc. frankowiczów ma tylko jeden taki kredyt, prawdopodobnie niewielu z nich miało już wcześniej mieszkanie kupione za środki własne lub kredyt złotowy, więc hipoteki frankowe finansują w zdecydowanej większości pierwsze mieszkanie klientów.
Zdaniem autorów listu z pozycji ekonomii i finansów sedno problemu kredytów frankowych nie leży w kontrowersjach dotyczących abuzywności niektórych postanowień umów kredytobiorców z bankami, lecz w zachowaniu sensu ekonomicznego takich pojęć jak stopa procentowa, kurs walutowy czy koszt kapitału. „Te bowiem stanowią fundamenty nie tylko rynku finansowego, ale niemal całego systemu ekonomicznego. Podważenie paradygmatu odpowiedzialności podmiotów rynku za ryzyko swej działalności, w normalnych warunkach funkcjonowania oznacza odejście od reguł gospodarki rynkowej. Natomiast przerzucanie kosztów zmaterializowania ryzyka walutowego na innych jest podręcznikowym przejawem hazardu moralnego (bezpiecznego hazardu), prowadzi do erozji dyscypliny rynkowej, a w konsekwencji do patologicznych zachowań uczestników rynku, wreszcie kryzysów ekonomicznych o trudnej do oszacowania skali" – piszą rektorzy.
UKNF szacuje, że ugody z frankowiczami mogą kosztować sektor 35 mld zł. Scenariusze rozwoju spraw sądowych mówią o kwotach rzędu 80 mld zł, czy w razie unieważnień umów 110 mld zł (tzw. darmowy kredyt, czyli przewalutowanie płacenia przez klientów za korzystanie z kapitału) a nawet ponad 230 mld zł (tzw. darmowe mieszkanie, czyli dodatkowo przedawnienie roszczeń banków dotyczące wypłaconego pierwotnie kapitału).