Od kilku lat eksperci zgodnie przepowiadali, że tzw. fintechy (młode, innowacyjne spółki, wdrażające nowatorskie rozwiązania w branży finansowej) to rosnące wyzwanie dla tradycyjnych instytucji – banków i ubezpieczycieli. Ale dopiero pandemia i boom związany z popytem na takie rozwiązania oraz z finansowaniem tego typu startupów pokazuje skalę rewolucji, która właśnie zachodzi.
Z najnowszego raportu Sifted wynika, że europejskie fintechy tylko do czerwca br. zdobyły od funduszy venture capital rekordowe 10,4 mld euro, bijąc wszelkie rekordy tego młodego sektora. Dla porównania: w całym ubiegłym roku do startupów z tej branży popłynęło 8,4 mld euro, a w najlepszym dotąd 2019 r. innowacyjne spółki sektora finansowego pozyskały 9,3 mld euro. Jak prognozują eksperci Sifted, w 2021 r. startupy działające m.in. w bankowości czy ubezpieczeniach mogą liczyć łącznie na ponad 20 mld euro finansowania.
Motor ekspansji
Na fali tego boomu płyną rodzime fintechy. Polska branża już dziś zalicza się do europejskiego top 10, a w regionie jest wskazywana jako lider. Tomasz Czapliński, partner zarządzający SpeedUp Group, podkreśla, że fintechy nad Wisłą cechuje duża innowacyjność. I przekonuje, że wiele rozwiązań powstających na naszym rodzimym podwórku, szczególnie w obszarach takich jak dostęp do kapitału, transfer środków czy kontrola wydatków, jest innowacjami na światową skalę. – Dodając do tego fakt, że Polacy chętnie korzystają z nowinek technologicznych, okazuje się, iż na dość dużym polskim rynku przedstawicielom fintechów żyje się nie najgorzej – tłumaczy ekspert.
Jego zdaniem sprawa nie wygląda już tak dobrze w przypadku ekspansji zagranicznej. – Rodzime podmioty rzadko potrafią wychodzić na inne rynki, choć widać coraz więcej pochodzących z Polski rozwiązań przyjmujących się na arenie międzynarodowej – zauważa Czapliński. – Mam nadzieję, że w kolejnych latach trend ten przybierze na sile i będziemy mogli z dumą patrzeć, jak nasze rozwiązania fintechowe wykorzystywane są na całym świecie – dodaje.