Amerykański dolar tracił wczoraj błyskawicznie na wartości. W środę w Londynie za euro trzeba było płacić 1,47 dol. W Polsce dolar wart był niecałe 2,47 zł. Spadający dolar odbił się nie tylko na cenach ropy, ale także na giełdzie. Na Wall Street dzień rozpoczął się od wyprzedaży. Do pesymizmu inwestorów posiadających dolary trzy grosze dołożył słynny ekonomista Alan Greenspan, który stwierdził, że kryzys na amerykańskim rynku kredytowym jest dramatyczny.
Giełdy za oceanem pociągnęły w dół także indeksy w Warszawie. WIG20 stracił ponad 1,8 proc., a w skali tygodnia już blisko 4 proc. Najbardziej jednak dostało się małym i średnim spółkom: sWIG80 spadł aż o 4,7 proc., mWIG40 zaś o 3,3 proc.
Skąd nagłe załamanie? Oliwy do ognia dolały informacje, że chińskie władze zamierzają rozważyć dywersyfikację rezerw walutowych w kierunku tych walut, które są mocniejsze, bo dolar traci dominującą pozycję w świecie. Analitycy przestrzegają jednak przed dosłownym rozumieniem tych słów. Błędne jest rozumowanie, że Chińczycy, którzy są drugim na świecie posiadaczem amerykańskich obligacji, będą je wyprzedawać. Co najwyżej nie będą dokupować papierów nominowanych w dolarach mówi Marek Rogalski z First International Traders DM. Jego zdaniem taka operacja jest za trudna do przeprowadzenia, ponieważ skala chińskich rezerw w dolarze jest tak duża (1,43 bln dol.), że nie da się ich upłynnić bez załamania kursu zielonego. Tym samym Chińczycy strzeliliby gola do własnej bramki.
Ale Chińczycy dołożyli tylko swoje pięć groszy do ogólnego zamieszania. Inwestorzy liczą, że amerykański bank centralny będzie obniżał stopy procentowe. Wprawdzie jeszcze tydzień temu wydawało się, że Fed zakończył na razie cykl cięć kosztów kredytu. Ale nastroje na rynku zmieniają się w ekspresowym tempie. Wczoraj kontrakty terminowe wskazywały, że prawdopodobieństwo obniżki stóp już w grudniu wynosi 75 proc. Nie przeszkadzają w tym wypowiedzi niektórych członków zarządu Fedu np. Charlesa Plossera którzy otwarcie mówią, że raczej nie poprą łagodzenia polityki pieniężnej.
Strach na rynkach pogłębia fakt, że nikt nie jest w stanie ocenić, jak wielkie będą straty związane z kryzysem na amerykańskim rynku kredytów hipotecznych. Alan Greenspan twierdzi, że prawdopodobieństwo recesji w Stanach Zjednoczonych nie przekracza 50 proc. Żaden ekonomista nie odważy się przedstawić jasnej prognozy. Inwestorzy wstrzymują oddech.