W piątek minister rozwoju regionalnego Elżbieta Bieńkowska przedstawiła nową listę projektów kluczowych, które będą współfinansowane z funduszy UE. Różni się ona od tej sporządzonej przez rząd PiS. Liczba inwestycji zmniejszyła się prawie o połowę (z 853 na liście podstawowej i rezerwowej do 433), a szacunkowa wartości dotacji – o 22 proc. (o 30 mld zł).
Dla beneficjentów obecność na liście jest kwestią priorytetową, pozwala bowiem uniknąć starania się o unijną pomoc w konkursach. Nic dziwnego, że samorządy czy inne instytucje, które wypadły z listy, czują się rozgoryczone. – Właśnie się o tym dowiedziałem. Ciśnienie sięga zenitu, przecież to nie ja ucierpię, tylko mieszkańcy – mówi „Rz” burmistrz gminy Włoszczowa Bartłomiej Dorywalski. Włoszczowa miała już podpisaną umowę wstępną na budowę sieci kanalizacyjnej i wodociągowej oraz modernizację oczyszczalni. Liczyła na prawie 40 mln zł dotacji.
Minister Bieńkowska dla rozczarowanych ma tylko jedną radę. – Obecność na liście wbrew pozorom nie dawała gwarancji, że ktoś uzyska dotację. A te projekty, który wykreśliliśmy, mogą teraz startować w konkursach – podkreślała w piątek. – W konkursie? Pewnie będę do tego zmuszony. Ale nie sądzę, by udało się go wygrać – zauważa burmistrz Dorywalski. I dodaje, że zapewne cała sprawa ma podtekst polityczny. – Nie chodzi tylko o Włoszczowę, ale o całe województwo świętokrzyskie – mówi.
Choć Ministerstwo Rozwoju Regionalnego zarzeka się, że uzasadnienie cięć było wyłącznie merytoryczne, od polityki nie da się uciec. Zwłaszcza jeśli chodzi o inwestycje środowiskowe, których ubyło najwięcej (zostało 48 z prawie 400). „Korekta poprzedniej listy okazała się niezbędna m.in. z uwagi na stosowanie preferencji dla niektórych regionów – np. na 21 zawartych tzw. umów wstępnych 15 dotyczyło województwa świętokrzyskiego” – czytamy w piątkowym komunikacie resortu środowiska. Pada w nim też zarzut „umieszczania na liście projektów na polecenie osób zajmujących kierownicze stanowiska w poprzednim rządzie”.
– Za to na 48 projektów, które teraz zostały uznane za kluczowe, jedna czwarta dotyczy woj. śląskiego (skąd pochodzi minister Bieńkowska – red.), a jeśli weźmiemy pod uwagę ich wartość, to nawet jedna trzecia – odgryza się Grażyna Gęsicka, minister rozwoju regionalnego w rządzie PiS. – Tu nie ma żadnego podtekstu. Na liście zostawiliśmy tylko te projekty, które są duże, spełniają surowe wymagania dotyczące ochrony środowiska, oraz te, których wcześniej nie udało się zrealizować z unijną pomocą – wyjaśnia Janusz Mikuła, wiceminister rozwoju regionalnego. Poza inwestycjami środowiskowymi najbardziej ucierpiały projekty turystyczne (wycięto wszystkie). Lista projektów informatycznych skróciła się o 33 pozycje, a związanych z energetyką – o dziesięć. Projekty transportowe pozostały prawie bez zmian.