Doradcy Baracka Obamy doszli ostatecznie do wniosku, że łączna wartość specjalnych ulg podatkowych, programów pomocy dla rządów lokalnych oraz szeroko zakrojonych inwestycji w infrastrukturę publiczną i nowe źródła energii w ciągu najbliższych dwóch lat powinna sięgnąć minimum 600 mld dolarów. Ostateczny koszt będzie ich zdaniem najprawdopodobniej wyższy i może sięgnąć nawet biliona dolarów – ogłosił WSJ.
Obama nie podjął jednak ostatecznej decyzji w tej sprawie. Prezydent elekt ma dopiero się zapoznać ze szczegółami opracowanego przez jego doradców programu i ustalić ostateczny plan działania z przywódcami Kongresu, który musi zatwierdzić każdy budżetowy wydatek.
Wielu ekonomistów zgadza się z tym, że w tak gwałtownie pogarszającej się sytuacji wielkość pomocy powinna być większa, niż początkowo wymieniane pół biliona. Istnieją jednak różne opinie co do tego, jak te pieniądze powinny zostać wydane.
Zdaniem noblisty Johna Stiglitza priorytetem powinna być pomoc dla rządów lokalnych, dla których wedle jego oceny należy przeznaczyć ponad 100 miliardów dolarów. Według Stiglitza znaczne sumy powinny też pójść na pomoc dla bezrobotnych.
Z kolei profesor ekonomii Andrew Samwick uważa, że pompowanie pieniędzy w upadające firmy czy dotowanie konsumpcji podatników jest nie tylko niemoralne, ale i nieskuteczne. Jego zdaniem całe pieniądze, „co do centa”, powinny pójść na inwestycje w infrastrukturę.