Cyfry przedstawione w środę przez rosyjskiego wicepremiera Aleksandra Żukowa, już dzisiaj - w połowie lutego - przekroczyły te zaplanowane w budżecie na ten rok, który przewiduje, że liczba bezrobotnych wyniesie 1,6 miliona.
- Co niepokoi jeszcze bardziej, ponad tysiąc rosyjskich przedsiębiorstw poinformowało o przejściu na niepełny dzień roboczy lub wysyłaniu pracowników na wymuszone urlopy. W sumie w ciągu minionego tygodnia liczba osób znajdujących się w "przestoju" wzrosła o 150 tysięcy i wynosi obecnie 821 tysięcy - dodał wicepremier Żukow cytowany przez rosyjską agencję Interfax.
Rosyjski rząd poinformował też o uruchomieniu szeregu programów walki z bezrobociem. Zdaniem Żukowa dzięki nim powstanie m.in. około miliona tymczasowych miejsc pracy, a ok. 160 tys. osób będzie mogło się przekwalifikować.
Zdaniem ekonomisty Jewgienija Gontmachera, który wypowiada się na łamach dziennika "Wiedomosti" podejmowane przez rząd działania są jak najbardziej pożądane, ale niewiele pomogą wobec ogromnego tempa wzrostu bezrobocia.
Zwolnienia są w Rosji na porządku dziennym, kryzys na ustach wszystkich, a przyszłość Rosjanie widzą w czarnych barwach. Coraz więcej przedsiębiorstw, chcąc uniknąć zwolnień, zmniejsza liczbę godzin pracy i tym samym pensje. Codziennie napływają informację o kolejnych zakładach, które wstrzymują wypłatę wynagrodzeń. Zdaniem ekspertów po pierwszej fali zwolnień w listopadzie i grudniu ubiegłego roku, które dotknęły przede wszystkim sektor finansów i budownictwa, od stycznia trwa kolejna tura, tym razem już uderzająca na całego w realny sektor gospodarki.