Łotwa ma ogromne kłopoty. Już w ubiegłym roku gospodarka wpadła w recesję, w tym roku ma być jeszcze gorzej. Grozi jej nawet niewypłacalność. – Polska gospodarka jest w znacznie lepszej kondycji. Stąd zmiany we wskaźnikach pokazujących poziom zamożności społeczeństwa – mówi Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu.
Takim wskaźnikiem jest wartość PKB w przeliczeniu na jednego mieszkańca z uwzględnieniem siły nabywczej (czyli z uwzględnieniem różnic w cenach). W 2008 r. Polska zajmowała pod tym względem trzecią pozycję od końca, wyprzedzając Bułgarię i Rumunię, które dołączyły do Unii w 2007 r. – wynika ze wstępnych szacunków Eurostatu. Zatem wśród
25 krajów Unii (będących w niej przed ostatnim rozszerzeniem), mimo znacznego pogorszenia się stanu gospodarek krajów nadbałtyckich, wciąż plasowaliśmy się na szarym końcu.
W tym roku sytuacja powinna się zmienić. Nasz PKB per capita wzrośnie do 14,3 tys. euro, dzięki czemu, zdaniem Brukseli, uda się nam wyprzedzić Łotwę (spadek do 13,5 tys. euro). Zmniejszymy też dystans do zamożności Litwy, Estonii czy Węgier. Ale od lidera – Luksemburga (69,7 tys. euro) czy nawet Czech (22,7 tys. euro) wciąż dzieli nas przepaść. – Łotwa rozwijała się w ostatnich latach bardzo szybko – mówi Mateusz Mokrogulski, ekonomista BGŻ. – Ale w dużej mierze oparte to było na oczekiwaniach, że doskonała sytuacja będzie trwała wiecznie. Ludzie brali kredyty i wydawali mnóstwo pieniędzy na konsumpcję. Pod ten popyt powstawało wiele nowych firm, które, by zaistnieć na silnie konkurencyjnym rynku, sprzedawały swoje produkty i usługi po zaniżonych cenach. Liczyły, że w przyszłości zyski zrekompensują im początkowe straty. Ale te oczekiwania się nie sprawdziły. – Kryzys dotknął Łotwy bardzo silnie. Obniżenie się standardu życia nie jest tylko statystycznym wskaźnikiem. Konsumpcja się załamała, firmy bankrutują, ludzie tracą pracę, kredyty są niespłacane – opisuje Mokrogulski. Podkreśla, że na Łotwie mieszka niewiele więcej osób niż w Warszawie.
Awans Polski na wyższą pozycję pod względem zamożności zawdzięczamy przede wszystkim głębokiej recesji na Łotwie. Polska gospodarka ma zdrowsze fundamenty – komentuje Piotr Bielski, ekonomista BZ WBK. U nas wzrost, w przeciwieństwie do Łotwy, nie był oparty tylko na konsumpcji. Mamy też w miarę zrównoważony handel zagraniczny oraz płynny kurs złotego, co łagodzi wstrząsy. – Polska rozwija się wolniej, ale bezpiecznie, choć nie sądzę, by była to przemyślana polityka. Łotwa rozpędziła się i rozbiła na pierwszym zakręcie – dodaje.