Auta pomogły produkcji

Firmy sprzedają coraz więcej, choć jeszcze nie tyle, ile przed rokiem. Ekonomiści wierzą, że to pierwsze oznaki ożywienia gospodarczego i końca spadków

Publikacja: 21.04.2009 04:15

Auta pomogły produkcji

Foto: Fotorzepa, Tom Tomasz Jodłowski

W przemyśle wiosenne przebudzenie – rynek spodziewał się w marcu spadku produkcji sprzedanej do -5,9 proc., tymczasem wynik jest wprawdzie ujemny, ale wynosi zaledwie -2 proc. Jeśli spojrzymy na luty, kiedy produkcja sprzedana przemysłu skurczyła się o 14,6 proc., to optymistyczne reakcje ekonomistów wcale nie dziwią. Większość z nich w komentarzach do ogłoszonych wczoraj danych GUS pyta, czy to już koniec spadków.

Jakub Borowski z Invest Banku próbuje szukać wytłumaczenia w fakcie, że w marcu tego roku pracowaliśmy o dwa dni więcej niż w 2008 roku. – Jeśli odfiltrujemy efekty sezonowe, wówczas przekonamy się, że spadek produkcji sprzedanej jest nadal dwucyfrowy i sięga 10,8 proc. rok do roku – zwraca uwagę ekonomista. – Z drugiej jednak strony, jeśli te same, pozbawione efektów sezonowych, dane porównamy w układzie miesięcznym, to otrzymujemy wynik dodatni 1,4 proc. To wskazuje, że prawdopodobieństwo dalszych silnych spadków poziomu produkcji w Polsce jest niskie.

GUS podaje, że na ujemną dynamikę produkcji przemysłowej w marcu złożył się spadek produkcji w ujęciu rocznym w 15 spośród 34 działów przemysłu. Najwięcej zmalała produkcja sprzedana metali (-34,1proc.) oraz koksu i produktów rafinacji ropy naftowej (-13,7 proc.). Pozytywnie zaś zadziałała relatywnie dobra sprzedaż pojazdów samochodowych, przyczep i naczep. W lutym spadła ona o 32,5 proc., w marcu już tylko o 12 proc. Ekonomiści od razu dodają, że jest to efekt wzrostu popytu na samochody w związku z uruchomieniem dopłat do złomowania używanych samochodów w Niemczech i we Włoszech.

Tempo spadku produkcji budowlano-montażowej zmalało w marcu do 1,2 proc. wobec 1,9 proc. w lutym.

– Dane dotyczące produkcji w całym pierwszym kwartale 2009 r. – spadek o 10 proc. wobec spadku o 6,3 proc. w ostatnim kwartale ubiegłego roku – wskazują na dalsze wyhamowanie tempa wzrostu PKB w tym okresie – uważa Monika Kurtek z BPH. – Według naszych szacunków sięgnęło ono 1,3 proc., ale nie wykluczamy, że może się okazać nieco wyższe, jeśli marcowe wyniki eksportu i importu okażą się dobre.

Z kolei inflacja PPI, czyli ceny produkcji sprzedanej przemysłu, obniżyła się w marcu do 5,6 proc. z 5,7 proc. w lutym. To przede wszystkim zasługa spadku inflacji w przetwórstwie przemysłowym do 3,3 proc. wobec 3,4 proc. w lutym, co było związane z nieznacznym umocnieniem kursu złotego.

Maciej Reluga z BZWBK uważa, że najnowsze dane GUS mogą skłonić Radę Polityki Pieniężnej do wstrzymania się z obniżaniem stóp procentowych. – Jednak perspektywy średnioterminowe dla gospodarki i inflacji, które powinny być kluczowe dla decyzji, nie zmieniły się znacząco – podkreśla ekonomista.

Grzegorz Maliszewski z banku Millennium uważa jednak, że do grudnia stopa referencyjna spadnie do 3 proc.

[ramka][srodtytul]Złoty się osłabił[/srodtytul]

Euro w poniedziałek podrożało o 10 groszy, osiągając wieczorem poziom prawie 4,40 zł. – To odreagowanie umocnienia z zeszłego tygodnia – mówi Sylwester Brzęczkowski, diler ABN Amro. W poniedziałek złotemu nie pomogła także warszawska giełda – WIG20 stracił 2,5 proc. – ani lepsze od oczekiwań dane o produkcji przemysłowej.

– To tylko nieco spowolniło tempo osłabienia – mówi Sylwester Brzęczkowski. – Nastroje się pogarszają, inwestorzy znów powracają do bezpiecznych walut, takich jak dolar czy jen, który się umacniał już pod koniec zeszłego tygodnia – mówi Rafał Uss, diler Raiffeisen Banku.

Dolar na koniec dnia kosztował 3,39 zł – amerykańska waluta podrożała o 10 groszy. Więcej trzeba płacić także za franka, który powrócił do poziomu 2,90 zł wobec 2,82 zł rano. – Jeżeli złoty osłabi się do poziomu ponad 4,42, otworzy to drogę do dalszego spadku wartości polskiej waluty. Jeżeli się obroni, to jest szansa na umocnienie do okolic 4,30 za euro – mówi Sylwester Brzęczkowski.[/ramka]

[i]masz pytanie wyślij e-mail do autorki

[mail=e.glapiak@rp.pl]e.glapiak@rp.pl[/mail][/i]

W przemyśle wiosenne przebudzenie – rynek spodziewał się w marcu spadku produkcji sprzedanej do -5,9 proc., tymczasem wynik jest wprawdzie ujemny, ale wynosi zaledwie -2 proc. Jeśli spojrzymy na luty, kiedy produkcja sprzedana przemysłu skurczyła się o 14,6 proc., to optymistyczne reakcje ekonomistów wcale nie dziwią. Większość z nich w komentarzach do ogłoszonych wczoraj danych GUS pyta, czy to już koniec spadków.

Jakub Borowski z Invest Banku próbuje szukać wytłumaczenia w fakcie, że w marcu tego roku pracowaliśmy o dwa dni więcej niż w 2008 roku. – Jeśli odfiltrujemy efekty sezonowe, wówczas przekonamy się, że spadek produkcji sprzedanej jest nadal dwucyfrowy i sięga 10,8 proc. rok do roku – zwraca uwagę ekonomista. – Z drugiej jednak strony, jeśli te same, pozbawione efektów sezonowych, dane porównamy w układzie miesięcznym, to otrzymujemy wynik dodatni 1,4 proc. To wskazuje, że prawdopodobieństwo dalszych silnych spadków poziomu produkcji w Polsce jest niskie.

Finanse
Warren Buffett przejdzie na emeryturę. Ma go zastąpić Greg Abel
Finanse
Berkshire ze spadkiem zysków, rośnie za to góra gotówki
Finanse
Polacy niespecjalnie zadowoleni ze swojej sytuacji finansowej
Finanse
Norweski fundusz emerytalny z miliardową stratą
Finanse
TFI na zakupach, OFE wyprzedają polskie akcje
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem