W piątek Eurostat podał, że ceny w strefie euro spadły w lipcu o 0,7 proc. wobec spadku o 0,1 proc. w czerwcu. Już drugi miesiąc z rzędu ceny w unii monetarnej spadają – to pierwsze takie zjawisko od początku istnienia strefy euro. A równo rok temu inflacja na skutek wysokich cen ropy sięgała 4 proc., a Europejski Bank Centralny podnosił stopy procentowe. Mimo zagrożeń dla gospodarki płynących z występowania deflacji (słabsza konsumpcja, problemy producentów) ekonomiści, a także przedstawiciele EBC od kilku miesięcy liczyli się z tym, że latem na skutek spadku cen paliw i żywności ceny w ujęciu rocznym mogą być niższe niż w 2008 roku.

[wyimek]2,6 proc. - o tyle w ujęciu rocznym spadły w lipcu ceny w Irlandii[/wyimek]

– Tego się spodziewaliśmy, miesiące letnie są i będą okresem najgłębszego spadku cen – mówi Giada Gani, ekonomista Citigroup w Londynie.

Według Eurostatu inflacja w Polsce w lipcu wyniosła 4,5 proc. (GUS oszacował ją na 3,6 proc.). Różnice w wysokości obu miar inflacji wynikają z innej metodologii – Eurostat bada inflację metodą jedną dla całej UE, tak by wskaźnik był porównywalny. Ale ważniejsze od różnicy między obu miarami jest to, że kolejny miesiąc z rzędu różnica między kryterium inflacyjnym a inflacją w Polsce się rozszerzyła i wyniosła tym razem 1,8 pkt proc. (kryterium wyniosło 2,2 proc., a średnia 12-miesięczna miara inflacji dla Polski – 4,0 proc.).

Jeszcze mocniej w ujęciu rocznym ceny spadły w USA – w lipcu obniżyły się o 2,1 proc. To najwięcej od 1950 r.