- Oznacza to zwiększenie obciążeń fiskalnych społeczeństwa, czyli wzrost podatków bez ich formalnego zwiększenia. To tak, jakby zjeść ciastko i mieć ciastko - mówi Marcin Mróz, główny ekonomista Fortis Banku Polska. Choć artykuł "Rzeczpospolitej" odbił się szerokim echem na rynku, większość analityków podkreśla, że zmiana nie wpłynie zasadniczo na rynek długu jak i ocenę agencji ratingowych. Dziś rano ani rentowności obligacji, ani kurs złotego nie zmieniły się znacząco.
[srodtytul]OFE bez 60 proc. obecnej składki[/srodtytul]
Koncepcja ministra Jacka Rostowskiego polega na tym, aby obecną składkę do OFE (7,3 proc. podstawy wynagrodzenia) zmniejszyć do około 3 proc., a pozostałe środki przekazywać na konta ubezpieczonych w ZUS. W ten sposób rząd poradziłby sobie z deficytem Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. Mniejsze dotacje do FUS oznaczają też mniejszy deficyt budżetu (a tym samym wolniejszy przyrost długu). Jednocześnie OFE nie będą już mogły kupować obligacji. Zdaniem Rostowskiego, w ten sposób zmniejszą się potrzeby pożyczkowe, a przyszli emeryci zaoszczędzą na operacji około 0,5 mld zł rocznie.
[srodtytul]MF już rozmawiał z ekonomistami[/srodtytul]
- Pomysł zmniejszenia składek na OFE był sugerowany jeszcze na spotkaniu ekonomistami bankowymi z ministerstwem finansów przed ogłoszeniem projektu budżetu. Jego wprowadzenie w życie (wbrew protestom opozycji i, być może, Trybunałowi Konstytucyjnemu) byłoby złą wiadomością dla rynku akcji, stabilności systemu emerytalnego i przyszłych potrzeb pożyczkowych. Pokusa obniżenia bieżących wskaźników deficytu i długu jest jednak jak widać kusząca dla rządu - oceniają ekonomiści ING Banku Śląskiego.