Przepływy zagranicznego kapitału – głównie spekulacyjnego – będą powodować duże wahania kursów walut i akcji. Szczególnie widoczne jest to na tzw. rynkach wschodzących, do których wciąż zalicza się Polska.

Nadal będziemy więc zależni od decyzji gigantów światowej finansjery, która, jak pokazują ostatnie wydarzenia, czasem reaguje odwrotnie, niż wskazywałyby napływające dane z gospodarki. Tak było np. w przypadku wtorkowej publikacji danych o produkcji przemysłowej USA. Mimo że rozczarowały one ekonomistów, giełdy rosły.

Mogło to być pokłosie poniedziałkowego wystąpienia szefa Fedu Bena Bernankego, który zapowiedział utrzymanie stóp na rekordowo niskim poziomie, co oznacza tanie finansowanie inwestycji. W reakcji na jego słowa w cenie znalazły się ryzykowne aktywa, w tym polskie. To zapewniło udany początek tygodnia na krajowym rynku finansowym. Później mieliśmy jednak przecenę zarówno na rynku złotego, jak i akcji na GPW.

Ale coraz częściej pojawiają się głosy wpływowych analityków, że ceny akcji są już mocno przewartościowane, a tani kredyt może doprowadzić do tworzenia baniek spekulacyjnych na rynku akcji. Na razie giełdowe byki nic sobie z tego nie robią. Niewykluczone, że ten stan przeciągnie się nawet do końca roku. Wszak premie dla zarządzających wypłacane są proporcjonalnie do wyników.