Z powodu niechęci do wprowadzania reform i niedostatecznych nakładów na kształcenie niemiecka gospodarka może już za kilkanaście lat utracić swą europejską pozycję, a nawet znaleźć się za słabą na razie gospodarką polską – głosi opublikowane w poniedziałek w Brukseli studium.

W książce "Czas po kryzysie", której współautorami są dyrektor prestiżowego brukselskiego Centre for European Policy Studies Daniel Gros i współpracująca z tą instytucją austriacka dziennikarka Sonja Sagmeister, przypomniano, że już teraz wskaźnik wzrostu gospodarczego w Polsce jest o 2 pkt proc. wyższy niż w Niemczech. Według tej publikacji Polsce za 20 lat będzie się gospodarczo lepiej powodzić niż Niemcom.

W nowych wschodnioeuropejskich państwach Unii Europejskiej proces nadrabiania zaległości nabiera coraz szybszego tempa, natomiast "Niemcy stały się stare, syte i bierne". Nawet kryzys nie zmusił ich mieszkańców do radykalnych przemyśleń. Jak wskazują autorzy, w niemieckim systemie oświaty zbyt wiele osób przerywa naukę szkolną przed jej ukończeniem i za mało jest tam absolwentów wyższych studiów. Dlatego w następnych pokoleniach Niemcom grozi przekształcenie się w "kraj pracowników pomocniczych". Niemal nigdzie w Europie odsetek zatrudnionych w przedszkolach, szkołach i na wyższych uczelniach nie jest tak niski jak w Niemczech – podkreśla studium.

Książka Grosa i Sagmeister porusza także inne pokryzysowe problemy. Autorzy zadają też pytanie o przyszłość wspólnej europejskiej waluty. Ich zdaniem kryzys doprowadzi do przetasowań na mapie dobrobytu, czego jednym z przykładów będzie spodziewany sukces Polski, ale też możliwe odrodzenie gospodarcze Afryki.

[i]Anna Słojewska z Brukseli[/i]