Taki zapis znajdzie się w nowej regule budżetowej, która ma zastąpić regułę wydatkową w momencie, kiedy uda nam się zmniejszyć deficyt finansów publicznych do poziomu 3 proc. PKB wymaganego przez Komisję Europejską. Na koniec 2009 roku sięgał on 7,1 proc. PKB. Minister finansów zamierza osiągnąć wynik 3 proc. PKB w 2012 roku, m.in. ograniczając wydatki do poziomu inflacji i zwiększając je tylko o jeden pkt proc. w stosunku do poprzedniego roku.
Potem w latach dobrej koniunktury wydatki całego sektora finansów publicznych nie mogłyby być wyższe niż średni nominalny wzrost PKB w poprzednich sześciu latach minus jeden pkt proc. Minister dopuszcza jednak wyższe wydatki równe zwyżce nominalnego PKB, jeśli zdarzyłby się okres dekoniunktury. Oczywiście – jak twierdzi nasze źródło – jednocześnie z wprowadzeniem reguły budżetowej rząd podjąłby próbę ograniczenia wysokości sztywnych wydatków, których wzrost dyktują obowiązujące w Polsce ustawy. Miałoby to także nastąpić w 2012 roku.
Zdaniem Krzysztofa Rybińskiego, profesora SGH, bez reform nie ma jednak co liczyć na jakiekolwiek pozytywne efekty wprowadzenia takiej reguły. – Trzeba reformować KRUS, trzeba wydłużyć wiek emerytalny kobiet i mężczyzn, bo inaczej wydatki sztywne, które stanowią zdecydowaną większość wydatków w budżecie w będą rosły w coraz większym tempie – wyjaśnia ekonomista. – W zderzeniu praw nabytych wynikających z obowiązujących ustaw z regułą żadne ograniczanie wydatków nie ma szans.
Prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC, dodaje, że tak naprawdę najpierw należy zacząć zmieniać obowiązujące ustawy, aby mieć co objąć regułą budżetową. – Jeżeli będziemy zmniejszać ilość sztywnych wydatków, to osiągniemy też pozytywne efekty w stosowaniu reguły budżetowej – wyjaśnia ekonomista BCC. – Inaczej reguła pozostanie martwa.
Prof. Gomułka zaznacza, że obecnie relacja wydatków do PKB jest dość stabilna i wynosi 45 proc. – Taki poziom utrzymuje się mniej więcej od 20 lat, tak więc nie ma sensu stosować reguły, która zagwarantuje nam utrzymanie podobnych proporcji – mówi Stanisław Gomułka.