– To będzie rok akcji, a nie obligacji – uważa Tomasz Bardziłowski, szef Credit Suisse Securities w Polsce. Radzi inwestować w spółki notujące szybki wzrost zysków. Jako argument wskazuje m.in. wzrost gospodarczy i szanse na dalszy napływ pieniędzy na rynki wschodzące.
Większość ekspertów zgadza się, że pieniędzy nie powinno brakować dzięki utrzymaniu przez amerykański Fed polityki luzowania ilościowego. Ryszard Trepczyński, wiceprezes Pioneer Pekao Investment Management, przewiduje, że WIG urośnie w przyszłym roku o 10 – 15 proc. i poleca spółki budowlane, które mogą skorzystać na inwestycjach w energetyce.
Optymistą jest również Wojciech Białek, główny analityk CDM Pekao. Przekonuje, że okazja do kupowania akcji pojawi się dopiero w końcu I kwartału. Wcześniej jego zdaniem inwestorów czekają ciężkie chwile w wyniku kolejnej fali kryzysu finansowego na obrzeżach strefy euro, która pogrąży i kursy akcji, i złotego. Jeśli chodzi o WIG20, Białek radzi kupowanie akcji po spadku indeksu poniżej 2,5 tys. pkt, a realizowanie zysków po sięgnięciu strefy 3,3 – 3,5 tys. pkt.
Nie wszyscy są optymistami. Konrad Łapiński, zarządzający autorskim funduszem Total FIZ, oczekuje gwałtownych wahań kursów i ma wątpliwości, czy cały rok zamknie się dodatnią stopą zwrotu. Wskazuje na brak świeżego kapitału, który mógłby podnosić notowania mniejszych firm.
Nie wszyscy – jak Wojciech Białek – spodziewają się osłabienia złotego w najbliższych miesiącach.