Jak dowiedziała się „Rz", Ministerstwo Gospodarki wysłało do firm, których zakłady zużywają najwięcej prądu, ankietę z pytaniami o plany przeniesienia lub ograniczenia produkcji, jeśli wzrosną rachunki za energię. A to właściwie pewne, ponieważ w związku z planem znaczącej redukcji emisji dwutlenku węgla w Unii Europejskiej polskie elektrownie – w większości opalane węglem – będą musiały kupować kosztowne uprawnienia do emisji.
– To naturalna reakcja na politykę klimatyczną UE – mówi Arkadiusz Krężel z rady nadzorczej Impexmetalu, były szef Agencji Rozwoju Przemysłu. – Przemysł energochłonny, zwłaszcza hutniczy, stalowy przygotowuje sobie alternatywy, czyli możliwość zmniejszenia produkcji lub jej przeniesienia, skoro wiadomo, że energia będzie coraz droższa.
Impexmetal jako pierwszy na dużą skalę padł ofiarą drogiej energii – dwa lata temu zamknął część produkcji, zwolnił połowę pracowników. Tą drogą wkrótce mogą pójść kolejne firmy.
Do branż, które będą w najtrudniejszej sytuacji, jeśli chodzi o skutki polityki klimatycznej, należą: chemia, hutnictwo, górnictwo, przemysł cementowy. Dla każdej z nich zużycie energii elektrycznej i koszty jej zakupu mają bezpośredni wpływ na opłacalność produkcji. Z informacji „Rz" wynika, że przeniesienie części produkcji poza granice UE rozważają obecnie co najmniej trzy duże firmy z branży chemicznej i metalowej zatrudniające łącznie prawie 7 tys. osób.
Także wiceprezes Zakładów Azotowych Puławy Wojciech Kozak przyznaje, że trwają analizy dotyczące przyszłości poszczególnych segmentów produkcji firmy po 2013 r. – Bierzemy pod uwagę rożne możliwości. Zagrożenie jest realne, skoro energia, gaz i węgiel stanowią 70 proc. naszych kosztów – mówi. – A koszty energii bezpośrednio wpływają na opłacalność produkcji amoniaku – dodaje.