Korespondencja z Brukseli
Już latem 2012 r. zabłąkany turysta przy granicy z Ukrainą może trafić na bezzałogowy pojazd opancerzony. Jeśli będzie próbował nielegalnie przekroczyć granicę, ten sfilmuje go i wezwie patrol. Takie maszyny jeżdżą już – eksperymentalnie – po izraelskich pustyniach. Teraz, częściowo za unijne pieniądze, podobny projekt realizuje Przemysłowy Instytut Automatyki i Pomiarów.
– Zaczynaliśmy od przyglądania się innym w Unii, potem staliśmy się ich partnerami, dziś prowadzimy projekty, do których zapraszamy zagraniczne placówki badawcze i firmy – mówi „Rz" Mariusz Andrzejczak, koordynator projektu. Jego wartość wynosi prawie 20 mln euro, z czego na polskich partnerów przypada 4,6 mln euro.
Ten przykład należy, niestety, do nielicznych pokazujących polski potencjał naukowy w świecie biznesu. Według opublikowanego wczoraj w Brukseli raportu o innowacyjności naszemu krajowi wciąż daleko do unijnej czołówki. Nakłady firm na badania i rozwój wynosiły u nas w 2009 r. niespełna 0,2 proc. PKB, podczas gdy w UE – średnio pięć razy więcej. Wyścigowi po gospodarcze zastosowanie wiedzy naukowej przewodzą kraje nordyckie i Niemcy.
Kuleje kontakt na linii biznes – polskie uniwersytety. – Uczelnie są zbyt teoretyczne – mówi Jacek Levernes, wiceszef Global Business Services Hewlett-Packard. Dodaje, że firmy są gotowe dofinansowywać system studiów wyższych, ale pod warunkiem, że uczelnie zgodzą się, by ich badania miały bardziej praktyczne zastosowanie.