– Sądzę, że średnia stawka VAT w 2011 roku istotnie wzrosła, przekraczając wyraźnie poziom 16 proc. – mówi „Rzeczpospolitej" Piotr Bujak, główny ekonomista Nordea Banku. Jeszcze w 2010 roku wynosiła ona 15,85 procent – podaje resort finansów. Skokowy wzrost opodatkowania naszej konsumpcji i inwestycji to oczywiście efekt podwyżki VAT w ubiegłym roku o 1 punkt procentowy.
Ile dokładnie wyniosła średnia stawka w 2011 r., resort finansów obliczy jednak dopiero za kilka miesięcy. Ekonomiści też nie są skłonni do podawania precyzyjnych szacunków, ponieważ wyliczanie tzw. średnioważonej stawki VAT jest bardzo trudne.
Z jednej strony sam system VAT jest niezwykle skomplikowany. W 2011 roku wzrosła stawka podstawowa z 22 do 23 procent i preferencyjna – z 7 do 8 procent, ale np. na żywność nieprzetworzoną i książki spadła z 7 do 5 proc. Z drugiej strony potrzebne są też szczegółowe dane na temat struktury przepływów i wartości obrotu towarów i usług, a te podawane są z dużym opóźnieniem.
Co ciekawe, choć ogólna podwyżka stawki VAT o 1 pkt proc. to pierwszy taki przypadek od wprowadzenia tego podatku w Polsce, jego stawka średnia cały czas rośnie. Jeszcze w 2004 r., gdy weszliśmy do Unii Europejskiej, wynosiła 15,27 proc., a w 2010 r. – już 15,85 proc. Skąd ten wzrost? – W podatku od wartości dodanej ciągle mamy jakieś zmiany. Poszerza się baza podatkowa, likwidowane są wyłączenia i przywileje, zmieniają się też stawki między poszczególnymi kategoriami – wyjaśnia Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu.
Dobrze to widać na przykładzie usług medycznych. Kilka lat temu wszystkie były zwolnione z podatku, dziś trzeba go zapłacić np. od operacji plastycznych (takich, które nie ratują życia). Fiskus uszczelnia też system, wprowadzając np. obowiązek posiadania kas fiskalnych np. u taksówkarzy, prawników czy właśnie części lekarzy.