Mijający 2012 rok był kolejnym, w którym strefa euro była źródłem niepokoju dla inwestorów. Ich uwagę szczególnie zaprzątała sytuacja w Grecji i Hiszpanii. Pierwszy z tych krajów dwukrotnie wybierał swój parlament, oficjalnie zbankrutował, ale pozostał w strefie euro, a unijni przywódcy dali do zrozumienia, że jeszcze przez jakiś czas pragną go tam zatrzymać.
Hiszpania musiała się zwrócić o oficjalne wsparcie dla swojego sektora bankowego, ale zdołała uniknąć konieczności składania prośby o pomoc dla całego państwa. Sytuację zdołał uspokoić Europejski Bank Centralny, ogłaszając program OMT – interwencyjnego skupu obligacji państw strefy euro. To uspokoiło sytuację na rynkach. Problemy Irlandii oraz Portugalii zeszły w cień, ale pomoc finansową negocjuje już kolejny kraj: Cypr.
Miękkie podbrzusze
Rozpad strefy wydaje się obecnie mniej prawdopodobny niż 12 miesięcy temu. Analitycy Citigroup obniżyli prawdopodobieństwo opuszczenia przez Grecję strefy euro z 80 proc. do 60 proc.
„Przez większość 2012 roku strefa euro stała na krawędzi przepaści z realnymi obawami przed jej rozłamem, wskutek napięć związanych z osłabiającym ją kryzysem zadłużeniowym. Niemniej jednak oddaliła się od tej przepaści – przynajmniej na razie" – pisze Janet Henry, główna ekonomistka HSBC ds. Europy.
Wiele wskazuje jednak na to, że 2013 r. nie będzie w strefie euro spokojny. Główne ryzyko jest na razie związane z sytuacją we Włoszech. Uwielbiany przez Brukselę oraz inwestorów technokratyczny premier Mario Monti na początku grudnia zapowiedział złożenie dymisji, co oznacza, że przyspieszone wybory parlamentarne odbędą się najprawdopodobniej pod koniec lutego. Zmierzy się w nich centrolewicowa koalicja pod przywództwem postkomunisty Luigiego Bersaniego oraz partia Lud Wolności byłego premiera Silvio Berlusconiego.