– Dotychczas odbiorcy odpadów nie mieli żadnego powodu, by budować instalacje do przetwarzania odpadów. Polska jest jedynym krajem w Unii Europejskiej, gdzie jest tylko kilka profesjonalnych linii do sortowania odpadów i tylko jaedna spalarnia, a w wielu miejscach brak nawet najprostszej segregacji u źródła – mówi Andrzej Kraszewski, były minister środowiska, twórca ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach, zgodnie z którą to gminy będą decydować, kto odbierze śmieci od mieszkańców.

I choć samorządowcy, jak mogą, przygotowują się do rygorów nowych przepisów, np. stawiając kontenery, w których możliwe byłoby biologiczne przetwarzanie odpadów, na inwestycje w profesjonalne instalacje przyjdzie nam poczekać. Jak długo? Przynajmniej do czasu, aż gminy uporają się z przetargami, w których wybiorą spółki odbierające śmieci. – Żadna firma nie zainwestuje minimum 100 mln zł w linię do sortowania odpadów i kilkaset milionów złotych w budowę spalarni, gdy nie ma zagwarantowanego strumienia śmieci – twierdzi Kraszewski. Dodaje, że dotychczas niektórym firmom nie opłacało się uruchamiać już posiadanych linii do segregacji odpadów, bo konkurencyjne firmy odbierały odpady od mieszkańców taniej.

W efekcie, choć od lipca mamy m.in. segregować śmieci, to i tak nie ma ich dokąd wywozić. Istniejące instalacje to kropla w morzu potrzeb, w dodatku ich właściciele obawiają się, czy firmy, które wygrają przetargi, będą chciały z nich korzystać. – To będzie raj dla tych, którzy mają byle jakie instalacje i po najniższych kosztach będą przyjmować odpady – przewiduje właściciel jednej z nowoczesnych instalacji do sortowania śmieci. Uważa, że gminy powinny pilnować, by firmy odbierające śmieci  wywoziły odpady do wskazanych instalacji, inaczej nadal będą one  lądowały w lasach.

Podobne zdanie ma Krzysztof Kawczyński, ekspert Krajowej Izby Gospodarczej. Jak mówi, dobrym przykładem, jak trudno będzie przez pierwsze lata zbilansować tę gospodarkę, jest Warszawa i całe Mazowsze. – Na Mazowszu produkuje się najwięcej śmieci w kraju – ok. 2 mln ton z 12 mln wytwarzanych w Polsce. Problem w tym, że istniejące w regionie instalacje są w stanie zagospodarować tylko ok. miliona ton odpadów – mówi Kawczyński.

Minister Kraszewski uspokaja, że gdy ruszą nowe zasady odbioru śmieci, system ich przetwarzania będzie się szybko rozwijał, bo to doskonały biznes.