Spór o termin działania SSE toczy się w rządzie już od kilku miesięcy. Wicepremier Janusz Piechociński chciałby, aby mogły one funkcjonować do 2026 r. Przeciwny temu jest jednak resort finansów. Wicepremier Jacek Rostowski stoi na stanowisku, by utrzymać obecnie obowiązujący termin, czyli rok 2020. W styczniu sprawa stawała już na posiedzeniu rządu. Nie została rozstrzygnięta. Jak pisze tygodnik „Bloomberg Businessweek Polska" decyzja może zapaść w przyszłym tygodniu.
Ministerstwo Gospodarki, na którego czele stoi Piechociński, argumentuje, że działanie SSE należy przedłużyć o kolejne pięć lat, ponieważ jest to najtańsza forma pomocy publicznej. – Każda złotówka zwolnienia podatkowego w strefach owocuje 8 zł zainwestowanego w nich kapitału – przekonuje wicepremier.
Resort Jacka Rostowskiego stoi jednak na stanowisku, że system jest mało wydajny, a korzyści, jakie generuje w wymiarze finansowym, są niższe od utraconych dochodów podatkowych. Urzędnicy Ministerstwa Finansów wskazują, że jednym z inwestorów działających w słupskiej strefie ekonomicznej jest na przykład właściciel sieci marketów „Biedronka". Są wśród nich jeszcze magiel i pralnia.
Na razie w tym sporze dwóch wicepremierów o strefy górę bierze opcja Rostowskiego. „Businessweek" pisze jednak, że Piechociński zbroi się w argumenty i statystyki i ma nadzieję, że ostatecznie zwycięży. Zwraca uwagę, że w specjalnych strefach ekonomicznych przedsiębiorcy zainwestowali już 86 mld zł i stworzyli ćwierć miliona miejsc pracy. Analizy zaś mówią, że gdyby przedłużyć ich działanie do 2026 r., firmy mogłyby zainwestować kolejne 40 mld zł.
W walce o strefy Piechociński ma wsparcie ze strony opozycji. – To jasne, że przez wiele lat funkcjonowania system obrósł wieloma nieprawidłowościami. Dlatego jest jasne, że wymaga redefinicji. To, co ma do zaproponowania Ministerstwo Finansów, to tymczasem stwierdzenie, że skoro mamy kłopot z dziećmi, to trzeba je oddać do domu dziecka.