Reklama

Egipt zaatakuje Etiopię?

Nie cichnie awantura wokół rozpoczęcia przez Etiopię budowy gigantycznej tamy na Nilu Błękitnym. Egipt grozi wojną

Publikacja: 11.06.2013 09:35

Prezydent Egiptu, Mohammed Morsi

Prezydent Egiptu, Mohammed Morsi

Foto: Flickr

Prezydent Egiptu, Mohammed Morsi ostrzegł wczoraj, że jego kraj jest gotów na wszelkie działania, w związku z budową przez Etiopczyków tamy na Nilu.

- Bezpieczeństwo wodne Egiptu nie może być naruszone. Jako prezydent kraju potwierdzam, że wszystkie opcje pozostają otwarte - oznajmił Morsi w telewizyjnym orędziu do narodu.

- Jeśli Egipt jest darem Nilu, to Nil jest darem dla Egiptu. Życie Egipcjan jest silnie powiązane z rzeką. Jeśli ubędzie w niej choćby jedna kropla, to zastąpić ją będzie trzeba naszą własną krwią - grzmiał prezydent.

Morsi zaznaczył, że nie wzywa do wojny, ale nie pozwoli na to, by dostawy wody dla Egiptu były w jakikolwiek sposób zagrożone.

Wygląda na to, że konflikt o tamę przybiera coraz większe rozmiary. Morsi może chcieć wykorzystać nośne hasła etiopskiego zagrożenia, by odwrócić uwagę opinii publicznej od problemów władzy.

Reklama
Reklama

W ponad dwa lata po "Arabskiej Wiośnie" i obaleniu dyktatora Hosni Mubaraka duża część społeczeństwa nie jest zadowolona z nowych przywódców narodu. W styczniu miały miejsce bardzo duże protesty zakończone rozlewem krwi. Gospodarka kraju jest w coraz gorszej kondycji. Spada wartość egipskiego funta, który osiąga rekordowo niskie poziomy wobec dolara.  Rośnie bezrobocie i zadłużenie państwa. W marcu agencja ratingowa Moody's obniżyła – już po raz szósty od stycznia 2011 r. - ocenę wiarygodności kredytowej Egiptu z B3 do Caa1, czyli do poziomu śmieciowego.

Te trudne fakty teraz Morsi może próbować zatuszować, a nic tak nie jednoczy rozsierdzonego społeczeństwa jak wspólny wróg. Kair bardzo dobrze zdaje sobie z tego sprawę, dlatego etiopska inwestycja na Nilu Błękitnym może być wykorzystywana do ugrania kapitału politycznego.

W zeszłym miesiącu Etiopia rozpoczęła pierwszy etap budowy wielkiej tamy na Nilu, budując specjalny system zmiany biegu rzeki, tak by przygotować plac budowy pod zaporę. Spotkało się to z bardzo ostrą reakcją Egiptu, który obawia się, że naruszanie koryta rzeki zmniejszy przepływ wody, co miałoby katastrofalne skutki dla gospodarki kraju. Etiopia od lat prowadziła batalię z Egiptem i Sudanem o tę inwestycję, ale wygląda na to, że pustynni sąsiedzi nie spodziewali się, że Addis Abeba zdecyduje się w końcu ją rozpocząć.

Etiopska inwestycja w krajach, które leżą w dolnym biegu rzeki, traktowana jest niemal jako zamach na ich suwerenność. Woda płynąca Nilem przez Saharę w około 80 proc. pochodzi właśnie z terenów Etiopii.

Budowa projektu o nazwie Wielkie Etiopskie Odrodzenie ma kosztować 4,3 mld dolarów i jeśli zostanie ukończona zgodnie z planem, będzie największą hydroelektrownią na kontynencie afrykańskim. Według założeń rządu w Addis Abebie pod koniec przyszłego roku rozpocznie się pierwszy etap wypełniania zbiornika retencyjnego. Elektrownia pełną moc ma osiągnąć w 2017 roku - wówczas wyniesie ona 6 gigawatów, co odpowiada np. sześciu wielkim blokom węglowym. Dla przykładu zbudowana w latach sześćdziesiątych w Egipcie również na Nilu Wielka Tama Asuańska ma moc 2,1 gigawata. Elektrownia jest częścią szerszego planu, zgodnie z którym Etiopia w ciągu najbliższych 10 lat kosztem 12 mld dol. ma zbudować 20 gigawatów nowych mocy w energetyce.

Finanse
Technologie odpowiedzią na cyberzagrożenia
Finanse
Otwarta droga pomocy Ukrainie. Aktywa Rosji zamrożone bezterminowo
Finanse
Walka o zamrożone aktywa. Bank Rosji grozi Unii Europejskiej
Finanse
Zamrożone aktywa, ale roszczenia gorące. Tak Kreml chce zastraszyć Europę
Finanse
Osiem tysięcy wierzycieli Cinkciarza. Syndyk prześledzi księgi rachunkowe spółki
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama