– Nad niektórymi krajami rozwijającymi się w Europie zebrały się czarne chmury – przyznaje David Zahn, szef zespołu ds. europejskich instrumentów o stałym dochodzie we Franklinie. Ale przekonuje, że w przypadku niektórych gospodarek – w tym polskiej – niesłusznie.

– Niekorzystny wpływ na nastawienie inwestorów do Europy mają obawy przed okresem spowolnienia po latach ponadprzeciętnego wzrostu. Pesymiści uważają, że nadmiar płynności, wywołany luźną polityką pieniężną w USA i innych częściach świata, sztucznie zawyżył napływ kapitału na rynki wschodzące – mówi Zahn. Efekt? Ceny aktywów na większości tych rynków poszły w dół. Wystarczy porównać notowania indeksu akcji grupującego europejskie giełdy (MSCI Emerging Europe Index) ze wskaźnikiem przedstawiającym koniunkturę na wszystkich giełdach świata (MSCI All Countries World Index). Podczas gdy ten pierwszy od początku roku wychodzi praktycznie na zero, ten drugi zyskał 18,5 proc.

– Uważamy, że takie niepokoje mogą doprowadzić do zbyt pochopnego „skreślenia" rozwijających się krajów europejskich, a także do mierzenia ich różnorodnych gospodarek jedną miarą. Niektóre spośród tych krajów niewątpliwie znajdują się na etapie cyklicznego spowolnienia, ale dokładna analiza ich indywidualnych fundamentów pokazuje, że część z nich niezmiennie wyróżnia się mocniejszym wzrostem i lepszymi wskaźnikami zadłużenia w porównaniu z wieloma innymi krajami Europy – mówi Zahn. Wśród nich jest Polska.

– Solidna dynamika polskiej gospodarki pozwoliła uchronić kraj przed recesją podczas kryzysu finansowego w latach 2008–2009 (co udało się bardzo nielicznym gospodarkom), jednak spowolnienie pod koniec ubiegłego roku przełożyło się na rozczarowująco niskie przychody do budżetu. Reakcją polskiego rządu było zawieszenie najniższego i najbardziej wymagającego progu długu do PKB wynoszącego 50 proc., którego naruszenie mogłoby mieć potencjalnie destrukcyjne skutki – przypomina Zahn. Jego zdaniem ta decyzja władz nie została zinterpretowana jako zapowiedź ogólnego rozluźnienia polskiej polityki budżetowej. Za granicą jest ona wciąż chwalona za dyscyplinę.

Swoją opinię Zahn wspiera najnowszymi (październikowymi) prognozami Międzynarodowego Funduszu Walutowego, z których wynika, że tempo wzrostu polskiej gospodarki od 2016 r. przekroczy 3 proc. rocznie, a w 2018 r. sięgnie 3,5 proc. – poziom dynamiki gospodarczej w Polsce był i najprawdopodobniej będzie znacznie wyższy niż gdzie indziej na kontynencie. Rosnące dochody rozporządzalne i powiększająca się klasa średnia będą skutecznie napędzać popyt krajowy – zapewnia Zahn.