Pracownicy postanowili podarować swym pracodawcom dodatkowy czas - po kilkanaście minut dziennie do godziny przez 5 dni w tygodniu - aby nikt nie stracił pracy, bo jak podkreślają, nie były to łatwe decyzje, ale ważniejsza jest stabilizacja.
Jedną z takich firm jest Bühler, wiodący na świecie dostawca maszyn do różnego przerobu ziaren (mielenia na mąkę, mielenia na mokro, powlekania), do produkcji makaronów i czekolady, sprzętu do obróbki mechanicznej i termicznej. Niemal całość produkcji (98 proc.) tej firmy trafia na eksport, więc była najbardziej narażona na skutki aprecjacji franka i jako jedna z pierwszych zareagowała na decyzję banku centralnego z 15 stycznia o uwolnieniu kursu waluty. Ta niespodziewana decyzja spowodowała gwałtowny skok szwajcarskiej waluty o 20 proc., z czasem ta różnica zmalała, obecnie frank waha się koło 1,05 euro (+12 proc.).
Od miesiąca pracownicy Bühlera pracują przez 45 godzin w tygodniu za te same pieniądze i postanowili to robić do 15 września. W zamian dyrekcja obiecała, że nikogo nie zwolni, ale nie będzie też zatrudniać, ani prowadzić rozmów o zmianie warunków płacy. — Zostaliśmy zmuszeni do podjęcia natychmiastowych działań dla ochrony naszej konkurencyjności — wyjaśnił dziennikowi „Le Figaro" prezes Calvin Grieder.
Podobnie zachowała się firma Tornos, produkująca obrabiarki, zatrudniająca 500 ludzi. Jej kierownictwo uzgodniło z pracownikami wydłużenie tygodnia roboczego do 43 godzin od 1 marca. W połowie czerwca strony spotkają się, aby zadecydować, czy taka ofiarność załogi będzie nadal potrzebna.
Są też i takie firmy, jak producent złączy elektrycznych Huber Suner, które wprowadziły wydłużenie czasu pracy do 43 godzin tygodniowo, z jednoczesnym obniżeniem zarobków o 10 proc. dla członków dyrekcji i o 5 proc. dla kadry kierowniczej.