Tak wynika z najnowszego raportu banku Morgan Stanley, którego analitycy wzięli pod uwagę m.in. takie czynniki jak: różnica w zarobkach miedzy kobietami a mężczyznami, niechciane przez pracowników formy zatrudnienia czasowego oraz powszechny dostęp do internetu.
Z raportu wynika też, że wzrost gospodarczy w Chinach i Indiach pozwolił w tych krajach wyraźnie zniwelować różnice ekonomiczne między najbogatszymi a najbiedniejszymi.
W krajach zachodu Europy - od połowy lat 80. największe różnice powstały w Szwecji - mimo to ten kraj, wraz z resztą Skandynawii to region gdzie różnice ekonomiczne między najbogatszymi a najbiedniejszymi są wciąż najmniejsze.
Według analityków Morgan Stanley utrzymująca się przepaść między zarobkami najbogatszych a najbiedniejszych ma negatywny wpływ na rozwój ekonomiczny całego kraju. Bieda hamuje dostęp do edukacji, a brak edukacji niweczy szanse na lepszą pracę, lepsze zarobki i zdobywanie nowych umiejętności. Brak równych szans sprawia, że ludnie nie wierzą w dobre intencje prawodawców oraz nie ufają instytucjom socjalnym i społecznym, których zdaniem jest wsparcie dla najuboższych. Efektem tego braku zaufania jest większy nacisk na polityków, którzy są zwolennikami silniejszego regulowania gospodarki, protekcjonizmu i działań antyimigracyjnych.
- Po II wojnie światowej rodziny klasy średniej mogły poprawić swój status społeczny rozsądnej wielkości domem i dobrą edukacją dla dzieci oraz pewną emeryturą - czytamy w raporcie. - Teraz klasa średnia zmaga się z niepewnością zatrudnienia oraz niepewnym zabezpieczeniem emerytalnym - piszą analitycy Morgan Stanley, podkreślając, że wciąż wielu przedsiębiorców czerpie wysokie profity z tej dużej różnicy w zarobkach Amerykanów.