Taka sytuacja w banku centralnym jeszcze nie miała miejsca. Od miesiąca wiceprezesi NBP in spe – Piotr Wiesiołek i Witold Koziński – nie mogą pełnić swoich funkcji. Prezes Sławomir Skrzypek rządzi sam.
Zdaniem prawników NBP oznacza to też, że prezes nie może na dłużej opuszczać Warszawy, bo wówczas nie ma komu kierować bankiem. Powołują się przy tym na artykuł 10 ustawy o NBP, który stwierdza, że w razie nieobecności prezesa może go zastępować jedynie wiceprezes. Dlatego prezes Skrzypek nie pojechał w poprzednim tygodniu na konferencję w Kijowie z udziałem premier Julii Tymoszenko. W niedzielę powinien uczestniczyć w posiedzeniu gubernatorów banków centralnych w Bazylei, gdzie za zamkniętymi drzwiami dyskutuje się o sytuacji gospodarczej na świecie. Możliwe, że i tam nie pojedzie. Tymczasem w okresie międzynarodowego kryzysu finansowego jest to ważne forum wymiany informacji i poglądów.
Decyzję o nominacji wiceprezesów NBP podejmuje prezydent na wniosek prezesa banku. Ale do wejścia tej decyzji w życie potrzebna jest tzw. kontrasygnata premiera Donalda Tuska. Szef rządu bierze w ten sposób na siebie odpowiedzialność przed Sejmem za decyzję głowy państwa. Odpowiednie dokumenty leżą w jego kancelarii od miesiąca.
– Brak nominacji wiceprezesów osłabia skuteczność zarządzania tak ważnymi obszarami działania banku centralnego, jak rezerwy walutowe czy stabilność finansowa państwa. Uniemożliwi mi także wypełnianie konstytucyjnego obowiązku reprezentowania Polski w międzynarodowych instytucjach finansowych – mówi „Rz” prezes NBP. Piotr Wiesiołek ma bowiem odpowiadać za zarządzanie 150 mld zł rezerw walutowych, a Witold Koziński m.in. za stabilność finansową.
Ostatni raz podobny konflikt miał miejsce latem 2001 r. Ówczesny prezes NBP Leszek Balcerowicz złożył do prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego wniosek o odwołanie czterech członków zarządu, w tym jednego wiceprezesa – Ryszarda Kokoszczyńskiego – i powołanie na ich miejsce nowych osób. Premier Jerzy Buzek przez siedem tygodni zwlekał z kontrasygnatą. Przedstawiciele banku centralnego mówili wówczas, że stan zawieszenia paraliżuje prace tej instytucji. Balcerowicz kilkakrotnie spotykał się z Buzkiem.