Paradoksalnie kryzys korzystnie wpłynął na Polskę i Indonezję, które dołączyły do światowych tygrysów – mówi "Rz" Bart Van der Ark, główny ekonomista Conference Board (CB), organizacji zrzeszającej największe amerykańskie korporacje. Na liście faworytów Van der Arka jest jeszcze Turcja. – Ale ten kraj musi jeszcze wiele zrobić, aby znaleźć się w światowej elicie.
W ubiegłym tygodniu CB opublikowała raport oceniający wydajność pracowników w poszczególnych krajach na świecie oraz perspektywy jej wzrostu. Ten raport publikowany zawsze na początku roku jest najbardziej cenioną przez biznes wskazówką w podejmowaniu decyzji inwestycyjnych. – Wydajność i jej zmiany pokazują, które kraje mają największe możliwości wzrostu – mówi "Rz" Van der Ark. To w takich krajach warto przyjmować pracowników i inwestować w produkcję, bo kapitał zostanie wykorzystany najefektywniej.
[srodtytul]Dwie strategie[/srodtytul]
Podczas obecnej recesji kraje miały dwie strategie do wyboru. Pierwsza to pozwolić na wzrost bezrobocia, co z kolei umożliwiło firmom szybką restrukturyzację i start do wzrostu w znacznie lepszej kondycji, kiedy recesja się zakończy. Takie wyjście wybrały m.in. USA, Indonezja i Polska.
Strategia druga, którą widać w Niemczech i Francji, polegała na sztucznym utrzymywaniu zatrudnienia. Państwo wyszło z założenia, że skoro pracownicy są doświadczeni i wykształceni, to lepiej skrócić im godziny pracy, bo kiedy recesja się skończy, wszystko wróci do normy. – To, która z nich okazała się lepsza, będzie zależało od tempa powrotu ożywienia. Jeśli nadejdzie ono szybko i będzie dynamiczne, okaże się, że to Niemcy i Francuzi mieli rację. I to oni będą w stanie najszybciej zwiększyć produkcję. Niestety wszystko wskazuje, że ten scenariusz ma małe szanse spełnienia i w tej sytuacji ci, którzy zdecydowali się na drastyczniejsze metody, będą w znacznie lepszej kondycji, czekając na lepsze czasy – uważa Bart Van der Ark.