Najstarsza z tych inwestycji rozpoczęła się w 1989 r., a w przypadku najnowszej nie ma nawet pozwolenia na budowę. Posłowie mają zdecydować, czy ponad 1,1 mld zł zaplanowane w projekcie przyszłorocznej ustawy budżetowej (dwa razy więcej niż w 2007 r.) w całości przeznaczyć na finansowanie inwestycji długoletnich.
Są to budowy, których realizacja trwa ponad rok, a ich koszt przekracza 300 mln zł. Ze wstępnych szacunków wynika, że pochłoną one w sumie prawie 12 mld zł, przy czym kwota ta może wzrosnąć, gdyż w przypadku niektórych inwestorzy już zwiększyli kosztorysy.
Trudno się temu dziwić, skoro np. przy budowie biblioteki Uniwersytetu Wrocławskiego, która ciągnie się już od sześciu lat, rok temu nie wydano ani złotówki, a w tym roku tylko 5 mln zł. Tymczasem koszt materiałów wzrósł. Teraz inwestor wyliczył, że zamiast planowanych 178 mln zł budowa pochłonie 238 mln zł. Podobnie jest z modernizacją linii kolejowej Warszawa – Gdynia. Tu także w 2006 r. nie udało się wydać ani grosza. Skutek jest taki, że z kasy państwa zamiast 300 mln zł inwestor spodziewa się już 1,3 mld zł.
W obliczu tego faktu 50-proc. wzrost wartości remontu innej linii, z Wrocławia do Poznania, wydaje się nieznaczny. Mimo to wzbudził wątpliwości posła PO Marka Zielińskiego. – Inwestor podaje, że w wyniku remontu czas przejazdu skróci się o 9,5 minuty, a koszt całości to 1,5 mld zł. Drogo nas kosztują te minuty – stwierdził. – Może lepiej wydać trochę więcej, ale na taką modernizację, dzięki której z Wrocławia do Poznania pojedziemy np. 49 minut krócej.
Sytuacja powtarza się w przypadku obwodnicy Wrocławia. Zamiast 1,46 mld zł ma kosztować 2,8 mld zł. Tego punktu broniła jednak wrocławska posłanka Aleksandra Natalli-Świat z PiS. – Wycena musiała się zmienić, bo poprzednia była oparta na cenach z 2003 r. – argumentowała.