– Obawiam się, że Eureko ma podstawy żądać wyższego odszkodowania, niż się spodziewamy – mówi Marcin Juzoń, wiceprezes firmy Secus Asset Management, która kupiła w grudniu 10 tysięcy akcji PZU.
Jest przekonany, że roszczenia inwestora będą większe niż kwota ostatnio podawana przez Eureko (6 – 8 mld zł).
Po wygranej pierwszej części arbitrażu, który uznał nasz kraj za winny opóźnienia prywatyzacji PZU, Eureko wynajęło firmę PricewaterhouseCoopers do przygotowania ostatecznych roszczeń. Od tego czasu nie chce mówić o ich wysokości.
Jednym z najważniejszych czynników, który zdecyduje o wysokości odszkodowania, będzie kwota, po której Eureko dokupi należne mu 21 proc. udziałów PZU. W umowie prywatyzacyjnej przewidziano dwie ceny za akcję – 116,5 zł (po której Eureko kupiło pierwszy pakiet) lub z debiutu giełdowego. Obowiązywać ma wyższa. Tymczasem zdaniem analityków gdyby ubezpieczyciel zadebiutował dzisiaj na parkiecie, cena jego papierów przekroczyłaby grubo 500 zł. A to oznacza, że sporny pakiet kosztowałby o 8,5 mld zł więcej, niż gdyby Eureko płaciło za niego według ceny z umowy prywatyzacyjnej.
Po raz pierwszy inwestor oszacował wysokość odszkodowania przed czterema laty na mniej więcej miliard euro. Na wysokość tamtej kwoty wpływ miało kilka elementów. Prawdopodobnie również i teraz będą one brane pod uwagę. Chodziło m.in. o utracone dochody w związku z niezrealizowaniem strategicznych projektów grupy PZU, opracowanych przy współudziale Eureko.