Czas zreformować euro

Unia powinna zmienić kryteria niezbędne do wprowadzenia wspólnej waluty. Najwyższy czas złagodzić wymagania inflacyjne, a zaostrzyć budżetowe – apelują ekonomiści

Publikacja: 12.01.2008 02:08

Czas zreformować euro

Foto: Fotorzepa, Dariusz Majgier DM Dariusz Majgier

Gdy w maju 2006 roku Litwa nie zakwalifikowała się do strefy euro pod pretekstem zbyt wysokiej inflacji, ekonomiści byli zgodni: kryteria z Maastricht nie mają sensu. Litwa przekroczyła dopuszczalny limit zaledwie o 0,03 pkt procentowego. A ten limit wyliczono na podstawie średniej w trzech najlepszych krajach UE, z których dwa nawet nie należały do strefy euro.

– Skoro używa się kryteriów pozbawionych ekonomicznego sensu, to należy sobie zadać pytanie: jakie są polityczne motywy? – mówi „Rz” Jean Pisani-Ferry, szef brukselskiego ośrodka badawczego Bruegel. Pod jego auspicjami powstał raport, który wzywa polityków do reformy strefy euro. Podpisali się pod nim uznani eksperci, m.in. były polski premier Marek Belka i belgijski ekonomista Andre Sapir. Swoje rekomendacje przedstawili wczoraj w Brukseli.

– Podejście do rozszerzenia strefy euro jest zbyt legalistyczne – mówił Jean Pisani-Ferry. Według ekspertów nowe państwa członkowskie są w zupełnie innej sytuacji gospodarczej i nie można do nich stosować konstrukcji zbudowanej dziesięć lat temu dla starych członków. Eksperci mają świadomość, że zmiana zawartych w traktacie kryteriów nie jest teraz możliwa, bo Unia dopiero co zakończyła trudne negocjacje nad traktatem lizbońskim. Proponują więc elastyczną interpretację obecnych zapisów.– Zdecydowanie wyższa powinna być dopuszczalna inflacja – argumentuje Marek Belka, były premier i minister finansów, obecnie szef Europejskiej Komisji Gospodarczej ONZ w Genewie. Według niego wysoka inflacja w krajach starej UE jest objawem choroby, w nowych, szybko rozwijających się gospodarkach – jak choćby bałtyckie – świadczy o równowadze gospodarczej.

W zamian ostrzej powinny być traktowane kryteria fiskalne. Obecne wymogi to deficyt sektora finansów publicznych nie wyższy niż 3 proc. produktu krajowego brutto, a dług publiczny nie wyższy niż 60 proc. PKB. Autorzy raportu proponują, by szybko rozwijającym się krajom Europy Środkowej zalecać równoważenie finansów publicznych i sprowadzenie długu poniżej 50 proc. PKB. W ich przypadku nie wymaga to bowiem wielkiego wysiłku.

Bruegel chciałby, aby dochodziło do regularnych rad ministrów strefy euro, żeby odbywały się szczyty tych państw, a także, by miały one jednego przedstawiciela w MFW. Eksperci przyznają jednak, że trudno im się przebić z argumentami do polityków. A pozostanie poza strefą euro w dłuższym terminie może być nie tylko niekorzystne dla gospodarki nowych państw UE. Przyczyni się też do ich politycznej marginalizacji.

Ekonomiści chcą jednak reformy samej strefy euro. Według nich Eurogrupa, czyli ministrowie finansów krajów strefy euro, powinna wydawać zalecenia dla państw członkowskich, które zmuszałyby je do dokonywania reform. Bo strefa euro zadziałała w niektórych przypadkach jak lek znieczulający. Ochrona przed ryzykiem walutowym i większymi kryzysami zniechęca państwa do reformowania gospodarki.

Kryteria z Maastricht a strefa euro

Zdaniem ekspertów niezbędna jest reforma kryteriów przystąpienia do strefy euro. Zbyt dużą wagę przykłada się np. do inflacji.

Marek Belka, szef Europejskiej Komisji Gospodarczej ONZ w Genewie, były premier RP

RZ: Czy się opłaca szybko wchodzić do strefy euro?

Marek Belka:

Każdy nowy kraj UE stoi przed perspektywą nominalnej konwergencji: ceny i płace będą się zbliżały do unijnej średniej. Może się to dokonywać na dwa sposoby: poprzez inflację lub poprzez nominalną aprecjację waluty. Wchodząc do euro, decydujemy się na ścieżkę inflacyjną, pozostając poza – na nominalną aprecjację. Ta druga opcja jest niebezpieczna. Wystawia nas na rosnące ryzyko kursu walutowego, nie chroni przed bańkami spekulacyjnymi.

A więc Polska powinna wejść do strefy euro?

Tak, ale, niestety, decyzja powinna była zapaść dwa lata temu. Teraz jest już za późno, bo inflacja rośnie. W ostatniej chwili do tego pociągu wskoczyła Słowacja, która jest w systemie ERM2 i ma szansę na euro w 2009 roku. Odstąpienie od akcesji do euro było największym grzechem poprzedniego rządu w Warszawie.

Kiedy nadarzy się następna dobra okazja?

Nigdy. No, może w 2020 roku.

Mówi się przecież, że w 2012 roku.

To jest nierealne i wie o tym sam minister Rostowski, który nie podaje żadnej daty. Bo jest rozsądnym człowiekiem.

rozmawiała Anna Słojewska

Gdy w maju 2006 roku Litwa nie zakwalifikowała się do strefy euro pod pretekstem zbyt wysokiej inflacji, ekonomiści byli zgodni: kryteria z Maastricht nie mają sensu. Litwa przekroczyła dopuszczalny limit zaledwie o 0,03 pkt procentowego. A ten limit wyliczono na podstawie średniej w trzech najlepszych krajach UE, z których dwa nawet nie należały do strefy euro.

– Skoro używa się kryteriów pozbawionych ekonomicznego sensu, to należy sobie zadać pytanie: jakie są polityczne motywy? – mówi „Rz” Jean Pisani-Ferry, szef brukselskiego ośrodka badawczego Bruegel. Pod jego auspicjami powstał raport, który wzywa polityków do reformy strefy euro. Podpisali się pod nim uznani eksperci, m.in. były polski premier Marek Belka i belgijski ekonomista Andre Sapir. Swoje rekomendacje przedstawili wczoraj w Brukseli.

Pozostało jeszcze 82% artykułu
Finanse
Warren Buffett przejdzie na emeryturę. Ma go zastąpić Greg Abel
Finanse
Berkshire ze spadkiem zysków, rośnie za to góra gotówki
Finanse
Polacy niespecjalnie zadowoleni ze swojej sytuacji finansowej
Finanse
Norweski fundusz emerytalny z miliardową stratą
Finanse
TFI na zakupach, OFE wyprzedają polskie akcje
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku