Gdy w maju 2006 roku Litwa nie zakwalifikowała się do strefy euro pod pretekstem zbyt wysokiej inflacji, ekonomiści byli zgodni: kryteria z Maastricht nie mają sensu. Litwa przekroczyła dopuszczalny limit zaledwie o 0,03 pkt procentowego. A ten limit wyliczono na podstawie średniej w trzech najlepszych krajach UE, z których dwa nawet nie należały do strefy euro.
– Skoro używa się kryteriów pozbawionych ekonomicznego sensu, to należy sobie zadać pytanie: jakie są polityczne motywy? – mówi „Rz” Jean Pisani-Ferry, szef brukselskiego ośrodka badawczego Bruegel. Pod jego auspicjami powstał raport, który wzywa polityków do reformy strefy euro. Podpisali się pod nim uznani eksperci, m.in. były polski premier Marek Belka i belgijski ekonomista Andre Sapir. Swoje rekomendacje przedstawili wczoraj w Brukseli.
– Podejście do rozszerzenia strefy euro jest zbyt legalistyczne – mówił Jean Pisani-Ferry. Według ekspertów nowe państwa członkowskie są w zupełnie innej sytuacji gospodarczej i nie można do nich stosować konstrukcji zbudowanej dziesięć lat temu dla starych członków. Eksperci mają świadomość, że zmiana zawartych w traktacie kryteriów nie jest teraz możliwa, bo Unia dopiero co zakończyła trudne negocjacje nad traktatem lizbońskim. Proponują więc elastyczną interpretację obecnych zapisów.– Zdecydowanie wyższa powinna być dopuszczalna inflacja – argumentuje Marek Belka, były premier i minister finansów, obecnie szef Europejskiej Komisji Gospodarczej ONZ w Genewie. Według niego wysoka inflacja w krajach starej UE jest objawem choroby, w nowych, szybko rozwijających się gospodarkach – jak choćby bałtyckie – świadczy o równowadze gospodarczej.
W zamian ostrzej powinny być traktowane kryteria fiskalne. Obecne wymogi to deficyt sektora finansów publicznych nie wyższy niż 3 proc. produktu krajowego brutto, a dług publiczny nie wyższy niż 60 proc. PKB. Autorzy raportu proponują, by szybko rozwijającym się krajom Europy Środkowej zalecać równoważenie finansów publicznych i sprowadzenie długu poniżej 50 proc. PKB. W ich przypadku nie wymaga to bowiem wielkiego wysiłku.
Bruegel chciałby, aby dochodziło do regularnych rad ministrów strefy euro, żeby odbywały się szczyty tych państw, a także, by miały one jednego przedstawiciela w MFW. Eksperci przyznają jednak, że trudno im się przebić z argumentami do polityków. A pozostanie poza strefą euro w dłuższym terminie może być nie tylko niekorzystne dla gospodarki nowych państw UE. Przyczyni się też do ich politycznej marginalizacji.