Polskie prawo już od kilku lat daje możliwość posługiwania się podpisem elektronicznym zamiast ręcznego. Musi to być jednak podpis bezpieczny, a więc spełniający kilka warunków zapisanych w ustawie.
Równoznaczny własnoręcznemu autografowi jest więc podpis elektroniczny, który został przypisany do jednej osoby, i sporządzono go za pomocą bezpiecznych urządzeń znajdujących się w posiadaniu tej osoby. Poza tym musi działać w taki sposób, by jakakolwiek zmiana treści dokumentu dokonana po złożeniu podpisu była widoczna dla adresata dokumentu.
Koniecznym warunkiem jest również to, by podpis był wydany przez jedno z upoważnionych do tego centrów certyfikacji. Może to być Krajowa Izba Rozliczeniowa, Sigillum PCCE (spółka zależna Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych) lub Powszechne Centrum Certyfikacji Certum.
Podpis elektroniczny nie tylko potwierdza tożsamość osoby, która sporządziła dokument, ale też — o czym mówi się rzadziej — daje odbiorcy gwarancję, że po wysłaniu wiadomości przez nadawcę nikt nie podmienił żadnego zapisu umowy, zamówienia czy kontraktu. Daje to przewagę nad papierowymi dokumentami podpisanymi ręcznie, do których fałszerz może stosunkowo łatwo wprowadzić zmiany.
Teoretycznie bezpieczny podpis elektroniczny pozwala załatwić na odległość dowolną sprawę w urzędzie gminy, rozliczyć się z podatków w urzędzie skarbowym czy złożyć deklarację w ZUS. Dodatkowo firmy i osoby prowadzące działalność gospodarczą mogą tą drogą wymieniać dokumenty między sobą, mając przy tym gwarancję, że nie doszło do ich sfałszowania i że rzeczywiście wysyła je osoba, która jest pod dokumentem podpisana. Jednak w praktyce zastosowanie bezpiecznego podpisu na razie jest ograniczone.