Optymizmem może napawać fakt, że głównymi motorami wzrostu w 2007 r. były konsumpcja i inwestycje, a nie eksport. Pozwala to mieć nadzieję, że ewentualne spowolnienie gospodarcze w strefie euro nie uderzy tak bardzo w Polskę.
– We wzroście dominuje popyt wewnętrzny, co sprawia, że jesteśmy nieźle chronieni przed zaburzeniami zewnętrznymi – mówi główny ekonomista Invest Banku Jakub Borowski. Chociaż dodaje, że tak dobrych wyników gospodarki nie uda się utrzymać. Oczekiwania dotyczące tempa wzrostu PKB w tym roku wahają się od 5 do 5,5 proc.
Optymistyczny jest wysoki wzrost inwestycji, który sięgnął 20,4 proc., wobec 15 proc. w 2006 r. Inwestycje nie tylko napędzają PKB, ale również tworzą solidne fundamenty na przyszłe lata. W dłuższym okresie potencjał gospodarki zależy od jej zasobów kapitałowych – fabryk, technologii czy infrastruktury.
Ekonomiści uważają, że w tym roku wzrost inwestycji pozostanie na wysokim poziomie, choć bardzo trudno będzie osiągnąć dynamikę 20 proc. A zagrożeniem może być przeciągający się kryzys finansowy. Jeżeli pod jego wpływem wzrośnie niepewność przedsiębiorców co do przyszłości gospodarki, nie będą tak chętni do inwestowania.
Bardziej odporni na zawirowania za granicą mogą być natomiast konsumenci. W zeszłym roku konsumpcja zwiększyła się o 5,2 proc., wobec 4,9 proc. w 2006 r. I w tym roku nie powinno być gorzej. – Dane o konsumpcji są w rzeczywistości nieco niższe, niż oczekiwaliśmy, ale możliwe, że GUS je jeszcze zrewiduje. Natomiast wzrost płac, waloryzacja emerytur oraz obniżka składki rentowej sprawią, że w tym roku wzrost konsumpcji może sięgnąć 5,5 – 6 proc. – mówi Piotr Kalisz, ekonomista Citibanku Handlowego.