Słowa wiceprezesa NBP

Nowy wiceprezes nie wyklucza interwencji, by osłabić złotego. Bo euro warte 3,4 zł jest niebezpieczne dla eksportu. Wywołał tym zamieszanie na rynku walutowym

Aktualizacja: 09.02.2008 10:47 Publikacja: 09.02.2008 01:49

Słowa wiceprezesa NBP

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

Nowy wiceprezes NBP in spe Witold Koziński już zdążył zaskoczyć rynek, zanim jeszcze jego kandydaturę zatwierdził premier. W piątek rano w Radiu PiN powiedział, że NBP nie wyklucza interwencji walutowych, by utrzymać w dobrej kondycji eksporterów.

– Sądzę, że przy 3,40 – 3,45 zł za euro eksport polski może wytrzymać. Jeżeli eksport będzie słabł, to należałoby coś zrobić, żeby go chronić – oznajmił Koziński. W ciągu roku złoty umocnił się wobec euro o 7,5 proc. Później w wywiadzie dla „Rz” mówił, że obecnie nie ma potrzeby interweniowania, ale to nie oznacza, że nie można toczyć publicznej debaty na ten temat.

Jest to istotna zmiana w podejściu banku do rynku. NBP interwencji walutowych, czyli kupna lub sprzedaży walut w celu zmiany ich kursu, nie przeprowadzał od dziesięciu lat.

Po radiowej wypowiedzi wiceprezesa złoty osłabił się wobec euro o mniej więcej 2 gr, za europejską walutę już po godz. 10 trzeba było płacić ponad 3,62 zł. Wprawdzie to Rada Polityki Pieniężnej decyduje o ewentualnych interwencjach walutowych, ale – jak tłumaczy diler BPH Andrzej Krzemiński – wypowiedź Kozińskiego mogła spowodować nerwowość. – Miała ona wpływ na rynek, chociaż w piątek inwestorzy sprzedawali waluty wszystkich rynków wschodzących w regionie – mówi. Inny z dilerów podkreśla, że takie wypowiedzi mogą wskazywać, iż między zarządem NBP a Radą Polityki Pieniężnej istnieją sprzeczności. W piątek bowiem prof. Dariusz Filar z RPP natychmiast po nadaniu wywiadu z Kozińskim powiedział agencji Reuters, że interwencja jest możliwa tylko wówczas, gdy kurs złotego będzie powodował przyspieszenie inflacji.

Na świecie banki centralne bardzo rzadko mówią o interwencjach. – Banki są bezsilne wobec ilości kapitału, który krąży po rynku – tłumaczy analityk Pekao Marcin Bilbin. Władze monetarne w Europie i Stanach Zjednoczonych nie podjęły pod koniec ubiegłego roku interwencji w celu zatrzymania panicznej wyprzedaży dolara, mimo że wielu dilerów spekulowało, że tak się stanie. W Polsce interwencje mogą być konieczne w przyszłości, gdy Polska wejdzie do mechanizmu kursowego ERM II, przygotowującego do wprowadzenia euro. Kiedy to się stanie? W środę będą na ten temat dyskutować Rada Polityki Pieniężnej i minister finansów. Czy rzeczywiście złoty może się tak szybko umocnić i uderzyć w eksport? Ekonomiści są zgodni, że polska waluta będzie coraz mocniejsza, ale szybkie dojście do poziomu 3,4 zł za euro jest mało prawdopodobne.

Wiele prognoz wskazuje, że docelowym poziomem w tym roku jest 3,5 zł za euro. – Polska gospodarka ma silne fundamenty i dlatego waluta może się dalej umacniać. Ale nie wydaje mi się, żeby w tym roku poziom 3,4 zł był osiągalny – przekonuje analityk Raiffeisena w Wiedniu Wolfgang Ernst.

Eksporterzy na pewno nie mogą być z umocnienia złotego zadowoleni. – W ciągu ostatnich trzech lat kurs dolara spadł o 30 proc., na amerykańskim rynku mogłem podnieść ceny o 8 proc. Resztę musiałem wziąć na siebie, czyli obniżyć marżę – mówi prezes V&L Luksusowa Krzysztof Grudziński.

Badania NBP wskazują, że kurs dolara jest już poniżej granicy opłacalności eksportu dla 56 proc. eksporterów, a euro – dla 29 proc. Jednak te same badania dowodzą, że wraz z umacnianiem się walut w ostatnich latach obniżał się też poziom, jaki eksporterzy uznają za opłacalny. I zapewne dalej będzie się obniżał. Natomiast RPP dzięki silniejszej walucie może skuteczniej walczyć z inflacją.

NBP
Finanse
Warren Buffett przejdzie na emeryturę. Ma go zastąpić Greg Abel
Finanse
Berkshire ze spadkiem zysków, rośnie za to góra gotówki
Finanse
Polacy niespecjalnie zadowoleni ze swojej sytuacji finansowej
Finanse
Norweski fundusz emerytalny z miliardową stratą
Finanse
TFI na zakupach, OFE wyprzedają polskie akcje
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem