Ministerstwo Finansów liczy, że tegoroczne wpływy z podatku Belki, mimo bessy na giełdzie, będą wyższe niż zakładane 4,1 mld zł. Tyle że, w przeciwieństwie do 2007 roku, wyższe dochody resort zamierza osiągnąć z tytułu wpłat od odsetek z lokat.
– To jest realne, bo drobni ciułacze z powodu niepewnej sytuacji na giełdzie woleli przenieść oszczędności do banków – wyjaśnia Mirosław Gronicki, były minister finansów. Wątpi on jednak, czy uda się osiągnąć zakładany poziom. – Myślę, że wynik może być lekko ujemny – wyjaśnia ekonomista.
Ministerstwo tych obaw nie podziela. – Wstępne dane za pięć miesięcy tego roku są optymistyczne, nie ma więc podstaw do obaw o realizację założonego planu – wyjaśnia wiceminister finansów Elżbieta Chojna-Duch.Wysokie oczekiwania rządu to efekt bardzo dobrego wykonania planu z 2007 roku. Opodatkowanie obrotu akcjami i papierami wartościowymi przyniosło zamiast 850 mln zł prawie dwa razy tyle – aż 1,77 mld zł. Wyższe były też wpływy z podatku od odsetek bankowych – zamiast 1,5 mld zł do kasy wpłynęło 1,9 mld zł. Wyższe wpływy to m.in. zasługa masowego pozbywania się przez Polaków akcji. Jednak okres nerwowych ruchów inwestorów mamy już za sobą. Ci, którzy wycofali pieniądze z giełdy, raczej tak szybko na nią nie wrócą, będą woleli przeczekać zawirowania, trzymając oszczędności na bezpiecznych lokatach.
To, zdaniem Andrzeja Rzońcy, wiceprezesa Forum Obywatelskiego Rozwoju, spowoduje, że w najbliższych latach wpływy z tzw. podatku Belki spadną do kilkuset milionów złotych. – A to jest argument za likwidacją podatku lub chociażby wprowadzeniem mechanizmu, który pozwoli zrekompensować straty inwestorów – mówi ekonomista. Polegałby on na możliwości odliczenia strat giełdowych od dochodów uzyskiwanych z innych źródeł. Zdaniem Rzońcy w ten sposób państwo nadal miałoby udział w zyskach, ale zaczęłoby także partycypować w stratach, przez co ograniczyłoby ryzyko inwestowania.Mirosław Gronicki, przeciwny likwidacji podatku, uważa, że wszelkie formy zachęty dla inwestorów są jak najbardziej godne rozpatrzenia. – Powinniśmy dążyć do opodatkowania wszystkich dochodów, co nie wyklucza wprowadzania rozwiązań, które zmniejszałyby ryzyko inwestowania – uważa.Podobne zachęty istnieją także w innych państwach Europy. Wiele krajów unijnych, w których obowiązuje podatek, zwalnia z niego inwestorów, jeśli akcje pozostawały w ich rękach ponad rok. Inne z kolei, np. Niemcy, opodatkowują tylko 50 proc. dochodu.
– Nie zajmowaliśmy się takim wariantem – wyjaśnia Elżbieta Chojna-Duch. – Ale jeśli się pojawi projekt, przyjrzymy się mu.