– To zupełnie inna skala przedsięwzięcia w porównaniu z małymi krajami – mówi „Rz” Leszek Kula, dyrektor operacyjny Mennicy Polskiej. A właśnie niewielkie kraje (Malta, Cypr, Słowenia czy Słowacja) wchodziły do strefy euro w ostatnich latach.
– Produkcja i dystrybucja nowego pieniądza jest ostatnim etapem integracji z eurolandem. Okazuje się, że nie będzie to dla naszego kraju prosta sprawa. – Banknoty nie będą stanowiły problemu zarówno pod względem transportu, jak i druku – pożyczymy je po prostu od innych krajów na potrzeby wymiany gotówkowej i w kolejnych latach oddamy z produkcji zleconej PWPW SA – wyjaśnia Alicja Dukaczewska z Departamentu Emisyjno-Skarbcowego w NBP.
Schody zaczynają się przy monetach, które mają stronę narodową, indywidualną dla każdego kraju, i są po prostu relatywnie ciężkie. – Potrzeba nam ok. 4 – 5 mld monet. Wagowo jest to ok. 21 tysięcy ton – mówi przedstawicielka NBP. Polska potrzebuje np. dziewięć razy więcej monet niż Słowacja, która jest członkiem eurolandu od początku stycznia.– Przy obecnych mocach produkcyjnych wytworzenie potrzebnej ilości monet zajęłoby nam ok. dwóch lat. Relatywnie krócej, jeżeli te moce byśmy zwiększyli. Ale decyzji co do zwiększenia mocy produkcyjnych jeszcze nie ma – mówi Leszek Kula.
A czasu na produkcję może być mało – do tej pory ostateczna decyzja o przyjęciu kraju do strefy euro następowała na pół roku przed akcesją, a dopiero taka decyzja daje zielone światło dla bicia monet. W takiej sytuacji bank centralny mógłby być zmuszony do zamówienia monet w innych mennicach narodowych i ich transportu do Polski. Tak robiły inne kraje, które przechodziły na euro. Zważywszy jednak na wagę monet i konieczność ich rozwiezienia po całym kraju, bardziej prawdopodobne jest, że Polska zwróci się do Komisji Europejskiej o pozwolenie na rozpoczęcie produkcji przed ostateczną decyzją organów UE w sprawie wstąpienia naszego kraju do eurolandu.
[wyimek]0,3 proc. PKB według banku centralnego Słowacji wyniosły techniczne koszty wymiany korony na euro[/wyimek]