– Wciąż nie wykorzystujemy potencjału ściany wschodniej – uważa prof. Elżbieta Adamowicz z SGH. – Jeśli tylko te województwa dostają bodziec do rozwoju, natychmiast z niego korzystają. Niestety, są równie wrażliwe na osłabienie. Dlatego tak ważne jest dobre wykorzystanie pieniędzy przeznaczonych na „Rozwój Polski wschodniej” – dodaje prof. Adamowicz. Zmniejszenia różnic w zamożności regionów jest jednym z głównych celów pomocy finansowej z Unii Europejskiej. Dlatego w ramach funduszy na lata 2007 – 2013 najbiedniejsi dostać mają relatywnie więcej pieniędzy. Pytanie tylko, czy uda się je efektywnie wykorzystać. – Doświadczenia Hiszpanii pokazują, że biednym regionom udaje się podnieść poziom życia w stosunku do średniej unijnej. Ale niestety wewnątrz kraju następuje dalsze rozwarstwienie. Bogatsi uciekają biednym coraz szybciej – mówi dr Łuksza Hardt z Instytutu Sobieskiego. – Prawdopodobnie w Polsce też tak będzie – dodaje.
Prof. Adamowicz zwraca uwagę na to, że warunki życia są zróżnicowane w samych województwach. – Najlepszym przykładem jest Mazowsze ze stolicą i terenami wschodnimi, podobnymi do sąsiednich. Stopa bezrobocia waha się od 1,9 proc. w Warszawie do 19 proc. w Radomiu.
Zmianom na rynku pracy towarzyszą różnice w cenach. Ale te w zeszłym roku nie rosły równomiernie. Przez dziewięć miesięcy ceny towarów i usług konsumpcyjnych skoczyły o 4,4 proc. Najbardziej podwyżki odczuli mieszkańcy Dolnego Śląska i Wielkopolski (po 4,9 proc.), najmniej Mazowsza (3,9). Ale ceny rosły szybciej niż w innych regionach, także w woj. podkarpackim i świętokrzyskim.
Różnice w sile nabywczej już dawno uwzględnił handel. Sklepy i sieci dostosowują swoją ofertę do możliwości klientów. – Większa część oferty w naszych sklepach jest taka sama, ale regionalnie klienci wolą kupować np. lokalne produkty, dlatego ich ceny się różnią – mówi Przemysław Skory, rzecznik Tesco. W ramach jednej sieci można spotkać różnice sięgające nawet ponad 10 – 20 proc.
Prof. Zofia Jacukowicz z Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych podkreśla za to, że regionalne różnice w kosztach utrzymania nie dotyczą osób najbiedniejszych.