– Ten rok będzie pierwszym od czasu II wojny światowej, gdy globalna gospodarka skurczy się, zamiast rosnąć. W ciągu najbliższych trzech lat w najlepszym razie świat może osiągnąć średnio 2,5-proc. tempo wzrostu, co jest prawie recesją – powiedział w Davos Stephen Roach, amerykański ekonomista i szef Morgan Stanley Asia, podczas środowej debaty na temat prognoz dla świata.
W przeciwieństwie do poprzednich lat z Roachem, określanym czasem jako Kasandra Davos, w tym roku nikt nie polemizował. – Złudne okazały się nadzieje na decoupling, czyli uniknięcie przez niektóre kraje skutków kryzysu finansowego – mówił główny ekonomista Banku Światowego Justin Yifu Lin.
Argumenty pesymistów wzmocnił Międzynarodowy Fundusz Walutowy, stwierdzając w opublikowanym wczoraj raporcie, że tempo rozwoju światowej gospodarki zwolni w tym roku do 0,5 proc. PKB. Ekonomiści już prognozują, że straty banków z powodu toksycznych amerykańskich aktywów mogą wzrosnąć do 2,2 mld dol.
„Europejski Bank Centralny powinien wesprzeć gospodarkę strefy euro, po raz kolejny obcinając stopy procentowe” – powiedział w wywiadzie dla tygodnika „Die Zeit” szef MFW Dominique Strauss-Kahn.
Powodów do optymizmu nie dała też dyskusja o prognozach dla Europy. – Kryzys finansowy wcale się nie skończył i całkiem możliwe, że rozgorzeje na nowo – twierdził Dennis J. Snower, szef kilońskiego Instytutu Gospodarki Światowej.