Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski spotkał się wczoraj z prezydentem Lechem Kaczyńskim i przekazał mu stanowisko rządu na rozpoczynający się dziś w Brukseli szczyt Unii Europejskiej. Czwartkowe spotkanie przywódców Unii będzie równie gorące jak ubiegłoroczne negocjacje pakietu klimatycznego.
Kraje Europy Środkowo-Wschodniej zwarły szyki, by nie ponosić nadmiernych kosztów unijnych zobowiązań dotyczących ochrony klimatu. Na szczycie ma paść deklaracja, ile pieniędzy jest gotowa płacić UE na rzecz biednych państw dotkniętych zmianami klimatycznymi. Bruksela proponuje, by do 2020 r. wpłaty na ten cel sięgnęły od 2 do 15 mld euro.
Jak się dowiedziała „Rz”, premierzy dziewięciu państw regionu spotykają się dziś, by uzgodnić wspólne stanowisko w tej sprawie. Nie godzą się, by obiecywane krajom Trzeciego Świata miliardy euro były pozyskiwane od państw członkowskich według wielkości ich emisji CO[sub]2[/sub]. Żądają ustalenia innego klucza podziału opartego na wielkości PKB. Przeciwne temu stanowisku są głównie kraje skandynawskie, W. Brytania i Holandia.
– Jeśli nie będzie nowego klucza do ustalania składki, to nie damy KE mandatu do negocjacji globalnego porozumienia klimatycznego na konferencję w Kopenhadze. Mamy prawo użyć weta – mówi „Rz” wysoki urzędnik polskiego rządu.
Według wyliczeń Greenpeace, gdyby składka była uzależniona od PKB, to Polska płaciłaby 148 – 396 mln euro. Ale są to zobowiązania minimum, które w praktyce mogą okazać się nawet dwa razy wyższe. Parlament Europejski już proponuje, by unijna pomoc została podniesiona do 30 mld euro.