Na skutki wyjątkowo gorących lipcowych dni, gdy polskie elektrownie pracowały na granicy możliwości, nie trzeba było długo czekać. Na Towarowej Giełdzie Energii notowania wzrosły do poziomu, który okazał się najwyższy spośród unijnych giełd. Na rynku spotowym, czyli w bieżących dostawach, 1 MWh kosztuje ponad 48 euro, podczas gdy na przykład w Hiszpanii, Belgii i Francji – ok. 42 euro.
Wiceprezes Vattenfall Poland Paweł Smoleń uważa, że nadmiar mocy w Niemczech i Skandynawii w połączeniu ze spadkiem popytu spowodował, że energia tam staniała. – U nas tendencja jest odwrotna, mamy do czynienia z groźbą niedoboru mocy przy rosnącym zapotrzebowaniu, stąd podwyżki – mówi. Podobną opinię ma wiceprezes RWE Polska Janusz Moroz. – To naturalna reakcja rynku – mówi.
Jak kilka dni temu „Rz” informowała, że popyt na energię w kraju jest o 5 proc. wyższy niż rok wcześniej. Na rosnące notowania giełdowe z niepokojem patrzy przemysł, który przygotowuje się do zakontraktowania dostaw energii na przyszły rok. I liczą na spadek jej cen. – To fakt, że popyt w kraju w czasie upałów znacznie wzrósł, a zatem i ceny, ale gdybyśmy nie byli wyspą w Unii i mieli połączenia transgraniczne z naszymi sąsiadami, moglibyśmy korzystać na tym, że u nich jest taniej i sprowadzać energię – mówi Henryk Kaliś z Forum Odbiorców Energii i Gazu.
W opinii ekspertów szanse na stabilizację cen na rynku są duże. Potwierdza to m.in. wiceprezes Moroz. – I to już w najbliższych tygodniach, gdyż spodziewamy się poprawy płynności na giełdzie wraz z pojawieniem się większego wolumenu energii – dodaje. – O ile nie będzie już tak upalnych dni jak w ubiegłym tygodniu, co ma głównie wpływ na rynek bieżący.
Na TGE obroty mogą i powinny wzrosnąć po 9 sierpnia, wraz z wejściem w życie nowych przepisów prawa energetycznego nakładających na producentów obowiązek sprzedaży znacznej części energii właśnie poprzez giełdę. Poza tym eksperci wskazują na wyjątkowo sprzyjającą odbiorcom energii sytuację w górnictwie.