14 mln litów, czyli ok. 16 mln zł, ma wypłacić należącej do Orlenu rafinerii w Możejkach firma Lietuvos Gelezinkeliai. Taką decyzję podjął niedawno arbitraż. Chodziło o spór dotyczący stawek za transport produktów z rafinerii. Było to już drugie korzystne dla spółki Orlen Lietuva (tak obecnie nazywa się litewski zakład w Możejkach) orzeczenie sądu arbitrażowego.
Niedługo po tej decyzji sądu arbitrażowego w sprawę zaangażował się szef litewskiego rządu Andrius Kubilius.– Premier wezwał publicznie władze Lietuvos Gelezinkeliai do zakończenia wojny z Orlenem – powiedział „Rz” Jacek Jan Komar, rzecznik litewskiej rafinerii.
Na razie jednak niewiele wskazuje na to, by państwowe koleje chciały się z Orlenem pogodzić. Przeciwnie. – W mijającym tygodniu zarząd Lietuvos Gelezinkeliai odwołał się od decyzji arbitrażu do sądu administracyjnego – mówi nam Komar. Taki krok zapowiadał zresztą już wcześniej dyrektor generalny Lietuvos Gelezinkeliai Stasys Dailydka.
Nic nie zmienia się też w kwestii odbudowy 19-kilometrowego odcinka torów z Możejek do granicy z Łotwą. Jeszcze w 2008 r. koleje, ku zaskoczeniu władz rafinerii, zdecydowały o jego natychmiastowym rozebraniu. Orlen Liteuva został zatem niemal z dnia na dzień zmuszony do korzystania ze znacznie dłuższej, a przez to droższej trasy. Ma to kolosalne znaczenie dla kondycji finansowej zakładu. Właśnie koleją transportuje on bowiem znaczną część produktów. Rafineria w Możejkach jest największym klientem Lietuvos Gelezinkeliai. Jej zlecenia stanowią ponad połowę przewozów dokonywanych wewnątrz kraju i około jednej trzeciej wszystkich transportów na terytorium Litwy (łącznie z tranzytowymi).
Nic więc dziwnego, że Orlen od dawna domaga się odbudowy torów. W ub.r. sprawą zainteresował się nawet nasz rząd. Wiosną podczas wizyty wiceministra skarbu Mikołaja Budzanowskiego w Wilnie mowa była o tym, że trasa zostanie wybudowana w ciągu sześciu miesięcy. Termin minął jesienią, ale w sprawie nic nowego się nie wydarzyło. – Pat trwa – uważa Komar.