W tym roku rosyjskie państwo, banki i firmy muszą spłacić zagranicą prawie 105 mld dol. czyli 7 proc. PKB kraju. Z tego, jak wynika z danych banku centralnego, ponad 62 mld dol. przypada na przedsiębiorstwa, tak państwowe, których udział w rosyjskiej gospodarce sięga 50 proc., jak i prywatne. Banki mają do spłacenia za granicą 36,1 mld dol. Prawie 6,5 mld dol. to odsetki od długów organów państwowych.

Wszystkie zagraniczne długi Rosji zwiększyły się w 2010 r o 3,4 proc. i wyniosły na koniec grudnia 483 mld dol. Najbardziej, bo o ponad 12 proc. wzrosły długi banków. Zdaniem analityków i w tym roku banki nie przestaną się zadłużać, bo poziom depozytów dochodzi do górnej granicy, a popyt na kredyty wzrośnie 15-20 proc. Tymczasem rezerwy kraju (trzecie na świecie po chińskich i japońskich) to na początek roku 479, 4 mld dol.

Poziom zewnętrznych zobowiązań Rosji to dziś 110 proc. eksportu, co wg. kryteriów MFW oznacza średni stopień ryzyka (niski to mniej niż 100 proc. a wysoki - powyżej 150 proc.). Nie ma więc powodów do paniki, ale ten wskaźnik, np. dla Chin, wynosi 27 proc. Rosyjski rząd już stara się ograniczyć kredytowanie w walucie; wprowadził m.in. zmiany w kodeksie podatkowym.

Resort finansów chce też by firmy, w których państwo ma większość udziałów, musiały uzyskiwać jego zgodę na zaciągnięcie kredytu za granicą. Najbardziej zadłużone są właśnie państwowe molochy - Gazprom (43,3 mld dol. — spadek o 16 proc.); Rosnieft (28 mld dol. -3 proc.) i Transnieft (24 mld dol.; +2 proc.).

Najwięksi posiłkują się emisją euroobligacji. Tak w minionym roku zrobił m.in. Łukoil (na 1,5 mld dol.); bank VTB (drugi największy, państwowy) - 150 mln dol. (w juanach). Także rząd wyemitował w 2010 r euroobligacje na 5,5 mld dol.. W tym roku zapowiada następne emisje.