Komisja Europejska chciała wpisania w dokumencie końcowym paragrafu zobowiązującego państwa członkowskie do przekazywania Brukseli wszystkich przyszłych i obecnych kontraktów z dostawcami energii z państw trzecich. Miałaby sprawdzać ich zgodność z unijnym ustawodawstwem. Ostatecznie jednak zapis, pod wpływem m.in. Niemiec, Francji i Wielkiej Brytanii, został zdecydowanie osłabiony.
W ostatniej wersji, do której dotarła "Rz", mowa jest tylko o tym, że KE zachęca kraje do przekazywania takich umów. "Rz" zapytała Gunthera Oettingera, czy inne kraje UE potraktuje tak samo, jak Polskę, gdy zażądał wglądu w umowę między PGNiG a Gazpromem. – Nie wszystkie przedsiębiorstwa gazowe mają taką sama strukturę, jak w Polsce – odparł komisarz ds. energii. I wyjaśnił, że po doświadczeniach z Polską powstała grupa robocza, w której przedstawiciele KE razem z Rosjanami pracują nad zestawem kryteriów do spełnienia przez przyszłe kontrakty gazowe. Tak, aby Rosjanie zawierając umowę, wiedzieli, czy jest ona zgodna z unijnym prawem. Zdaniem Oettingera wyniki tych prac powinny być znane do końca roku.
Zewnętrzny wymiar unijnej polityki energetycznej to część projektu wniosków z piątkowego szczytu. Akurat w tej dziedzinie Komisja Europejska natrafiła na silny opór państw członkowskich, które nie chcą zwiększania kompetencji Brukseli, kosztem osłabiania swojej suwerenności. Państwa zgadzają się natomiast, że UE powinna zadbać o bezpieczeństwo energetyczne i solidarność. To powtórzenie haseł z istniejących już dyrektyw, ale tym razem być może uda się zapisać forsowany m.in. przez Polskę postulat zapewnienia takiej infrastruktury energetycznej, która gwarantowałaby przynajmniej dwa różne źródła gazu dla różnych regionów. Podobny apel znalazł się wcześniej w liście Grupy Wyszehradzkiej (Polska, Czechy, Słowacja i Węgry), a wczoraj także we wspólnym polsko-niemieckim liście (więcej na www.rp.pl). Ponadto oba podpisane przez Polskę dokumenty mówią o wsparciu dla gazociągu Nabucco, który mógłby w przyszłości tłoczyć gaz do Europy z miejsc alternatywnych wobec Rosji, jak Azerbejdżan czy Iran.
Najważniejszym elementem projektowanej deklaracji przywódców, i jedynym tak naprawdę nowym, jest obietnica publicznych pieniędzy na inwestycje w energetyce. Tutaj też pierwotne pomysły KE zostały osłabione na wniosek państw niemających problemów z infrastrukturą energetyczną. Ostatecznie więc mowa w pierwszej kolejności o rynkowym charakterze projektów.
Jest jeden paragraf przewidujący możliwość finansowania ze środków publicznych tam, gdzie inwestycje są niezbędne z punktu widzenia bezpieczeństwa energetycznego i dostaw, a nie ma dla nich wystarczającego finansowania z rynku. – Oczekuję od Rady Europejskiej (przywódców 27 państw – red.) politycznego poparcia. Wtedy przygotuję listę konkretnych projektów – mówi Oettinger.