Taki wniosek płynie z najnowszego raportu banku Citi Handlowy, poświęconego konsolidacji fiskalnej w Polsce, Czechach i na Węgrzech.

Wynika z niego, że deficyt finansów publicznych wzrósł w Polsce z niespełna 2 proc. PKB w 2007 roku do blisko 8 proc. PKB w 2010 roku. W Czechach zatrzymał się na poziomie 4,7 proc. PKB. Za to Węgrzy w tym samym czasie zdołali obniżyć deficyt o około 1 pkt proc.

Nic więc dziwnego, że tak nasz rząd, jak i rząd Czech zaplanowały na najbliższy czas ostre cięcie deficytu. W Polsce ma on spaść do 2,9 proc. PKB w 2012 roku, a w Czechach zmniejszy się do 1,9 proc. PKB w 2014 roku. Obniżkę będzie też kontynuował węgierski rząd – do 1,8 proc. w przyszłym i 1,1 proc. PKB w 2013 roku.

Ekonomiści Citi Handlowego obawiają się jednak, że takie działania odbiją się na wzroście gospodarczym. „Ogromne zacieśnienie fiskalne planowane w Polsce, mające przynieść obniżkę deficytu o 4,5 pkt proc. w ciągu dwóch lat spowolni wzrost gospodarczy – czytamy w raporcie. – Stąd rewizja naszego wzrostu PKB z 4,5 do 4 proc. w 2012 r.".

Ekonomiści obawiają się jednak, że tak ambitne przedsięwzięcie może się nie udać i rozmiary ograniczenia deficytu mogą być mniejsze. – Sądzę, że w przyszłym roku ministrowi finansów nie uda się zejść z deficytem poniżej 3 proc. PKB, czyli do poziomu wymaganego przez Komisję Europejską – wyjaśnia Piotr Kalisz, główny ekonomista Citi Handlowego. – W mojej ocenie, jeśli uda się osiągnąć 4 proc. PKB, to i tak będzie bardzo dobry wynik. Do wymaganego przez Brukselę poziomu 3 proc. PKB Polsce może się udać zejść dopiero w 2013 roku.