Grecki rząd jest zdeterminowany – chce przekonać rynki, iż restrukturyzacja długu nie wchodzi w rachubę. W poniedziałek w Atenach podjęto decyzje o kolejnych oszczędnościach. Ale rynek po raz kolejny dowiódł, że nie wierzy w sukces greckich reform.
Powodem do obaw o kondycję strefy euro stało się także ostrzeżenie agencji Standard & Poor's, że może obniżyć ocenę wiarygodności kredytowej Włoch z obecnego poziomu A+ oraz obniżenie przez agencję Fitch perspektywy ratingu Belgii ze stabilnej do negatywnej.
Minorowe nastroje mocno uderzyły w unijną walutę. W poniedziałek rano euro było najtańsze w historii wobec franka szwajcarskiego. Za europejską walutę płacono nawet 1,2324 franka. Kurs euro/dolar przejściowo przebił psychologiczny poziom 1,40 dol. za euro. Z kolei jen, waluta, która obok dolara i franka szwajcarskiego jest tradycyjnie uznawana za „bezpieczną przystań" dla inwestorów, umacniał się wobec kilkunastu głównych walut świata.
Greckie władze rozważają teraz kilka posunięć: kolejne obniżenie zarobków pracowników administracji państwowej, podwyżkę podatków oraz cięcia zatrudnienia w administracji państwowej. Zlikwidowana ma być też kwota wolna od opodatkowania (12 tys. euro rocznie), a zarabiający ponad 80 tys. euro mieliby zapłacić jednorazowy domiar. Jednocześnie nowym podatkiem mają zostać obciążone duże i drogie posiadłości. VAT ma zostać ujednolicony na poziomie 18 lub 19 proc. (dziś to 13 – 23 proc.). Szefowie firm zajmujących się badaniem opinii publicznej ostrzegają, że sytuacja w Grecji już jest wybuchowa i kraj czeka kolejne gorące lato.
Jeśli jednak nie będzie nowych oszczędności, Grecy mogą zapomnieć o wypłacie kolejnej transzy (12 mld euro) z wartego 110 mld euro pakietu pomocowego Europejskiego Banku Centralnego, Komisji Europejskiej i Międzynarodowego Funduszu Walutowego. „Trójka", jak są nazywane te trzy instytucje, jednak zgodziła się na warte 1,14 mld euro dokapitalizowanie Greckiego Banku Rolnego (ATE).